niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 2- To twoja wina!



Kiedy tylko usłyszałam tą wiadomość mój telefon wyleciał mi z dłoni spadając i roztłukując się na podłodze…
Co? Jak to możliwe? Dlaczego Jonathan miał wypadek, co się stało?
Byłam w szoku.. nie zastanawiając się ani chwili dłużej szybko się ubrałam i wciągnęłam na ramiona czarną bluzę Jonathana którą u mnie zostawił kilka dni temu..
Jonathan proszę cię.. nie rób mi tego…
Założyłam na nogi swoje stare converse, po czym wybiegłam z domu, jak najszybciej wybiegając na ulicę. Było dziś zimno i deszczowo, ale nie przeszkadzało mi to i biegiem pokonywałam kolejną ulicę. Kiedy zauważyłam przejeżdżającą taksówkę, niemal wbiegłam na jezdnię starając się ją zatrzymać
-Dziewczyno zwariowałaś? Chcesz się zabić?- taksówkarz zapytał, wystawiając głowę prze boczną szybę
-Do szpitala! Szybko, proszę- powiedziałam wsiadając do środka pojazdu. Mężczyzna pokręcił głową i ruszył we wskazanym kierunku. Kiedy znaleźliśmy się pod budynkiem, znalazłam w spodniach ostatnie pieniądze i wręczyłam je kierowcy, wybiegając na chodnik. Byłam przerażona.. biegłam przez korytarz, wprost do recepcji, chodź moje łzy tak bardzo zamazywały mi drogę
-Jonathan Payne… gdzie jest Jonathan??- zaczęłam pytać recepcjonistkę
-Kim pani jest?- zapytała spokojnie
-Niech mi pani powie, ja muszę być przy nim..- zaczęłam łkać, opierając się o wysoką ladę
-Mam obowiązek informować tylko rodzinę- mówi dalej
-Jestem jego… jestem jego narzeczoną, błagam..- skłamałam, nie mogąc powstrzymywać płaczu
-Dobrze… pierwsze piętro.. sala numer 45- poinformowała mnie, a ja natychmiast zaczęłam wbiegać po schodach, darując sobie czekanie na windę…
Kiedy tylko znalazłam się na piętrze zobaczyłam wszystkich… była tam cała paczka.. Niall, Louis, Harry, Zayn, Rossie, Megan oraz Liam… stojący przy szybie, gdzie obserwował Jonathana. Wszyscy byli niespokojni, rozmawiali na temat wypadku, niemal mnie nie zauważając..
-Julia- spojrzał na mnie Louis, a zaraz za nim cała paczka
-Gdzie on jest… gdzie jest Jonathan!- zaczęłam krzyczeć
-Teraz cię to interesuje?- zapytała z obrzydzeniem Rossie. Nie zważając na jej komentarz, zaczęłam iść w stronę Liama i wejścia, które znajdowało się tuż obok
-Nawet nie próbuj- zatrzymał mnie Liam, chwytając za ramiona.
-Puść mnie! Muszę iść do niego!- krzyczałam, starając mu się wyrwać
-Odpierdol się! Wynocha! Nie powinno cię tu być!- Liam odepchnął mnie od siebie tak, że niemal upadłam, spoglądając na jego wściekłą twarz
-Muszę… Liam błagam cię… proszę pozwól mi go zobaczyć- płakałam, patrząc na niego z nadzieją
-Zamknij się! Jesteś nikim!- wskazał na mnie, powracając wzrokiem za szybę, gdzie znajdował się chłopak. Nawet nie mogłam go dokładnie zobaczyć. Oni wszystko mi zasłaniali. Nagle Liam otworzył drzwi i wszedł do środka, nawet na mnie nie spoglądając. Zrobiło się niewiele miejsca, więc udało mi się go zobaczyć… Jonathan.. leżał tam.. cały w bandażach, gipsie.. podłączony do milionów aparatur. Skorzystałam z okazji, kiedy nikt na mnie nie patrzył i uchyliłam drzwi, wślizgując się do środka.. miałam nadzieję, że Liam nie wyrzuci mnie przy nim..kiedy już się tam znalazłam, zakryłam usta dłonią, nie mogąc powstrzymać się od płaczu.. podeszłam bliżej nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje… przecież dopiero z nim rozmawiałam.. całowałam go, przytulałam, mówiłam ile dla mnie znaczy.. a najgorsze było to, że ostatnią rzeczą jaką zrobiłam to kłótnia z nim.. było mu przykro… chciał mnie zatrzymać… wciąż pamiętam te słowa, odbijające się echem w mojej głowie „Julia nie wysiadaj.. nie zostawiaj mnie!” ostatnie słowa, jakie usłyszałam wysiadając z jego samochodu..
Liam prychnął, spoglądając na mnie, po czym przeniósł wzrok na Jonathana.. zbliżyłam się jeszcze bardziej i dotknęłam dłoni mojego chłopaka
-Nie dotykaj go..- Liam syknął w moim kierunku, ale ja go nie słuchałam… liczyło się tylko to, że Jonathan żył.. ta myśl została jednak przerwana, głośnym jednostajnym pikaniem.. Liam podniósł się gwałtownie z miejsca, spoglądając na monitor i na swojego brata.
- Lekarza! Wołaj do kurwy lekarza!- wrzasnął na mnie, a ja wybiegłam na korytarz, szybko przywołując doktora i pielęgniarki. Widziałam to.. Jonathan on…
-Wyprowadzić ich! Natychmiast!- krzyknął lekarz, a na moich ramionach znalazły się dłonie pielęgniarek. Krzyczałam, prosiłam żeby mnie zostawiły, ale to zdawało się na nic.. zostałam wyrzucona na korytarz.. jednak Liama nigdzie nie było.. pojawił się, po chwili wyprowadzany przez ochroniarzy
-Liam- płakałam podbiegając do niego.. to dla nas Jonah był najbliższą osobą… chciałam się do niego przytulić… chciałam wsparcia, jednak szybko zostałam odrzucona..
-Puść mnie!- wyrwał mi się
-Odpierdol się! Słyszysz?- wrzeszczał, a w jego oczach pojawiły się łzy..
-Wynoś się stąd! Wszyscy się wynoście!- krzyknął, a reszta paczki spojrzała na niego z współczuciem… zaczęłam łkać, odsuwając się od niech jak najdalej… zjechałam po ścianie, na podłogę po drugiej stronie korytarza, skąd dokładnie widziałam, kiedy lekarz wyszedł z Sali… od razu podszedł do Liama.. Wszyscy nagle posmutnieli, dziewczyny zakryły dłońmi usta, a kilka chłopaków przeczesało dłońmi włosy, próbując zrozumieć co się stało.. ale co się stało?
Wytarłam łzy i wstałam podchodząc bliżej.. Liam… nic nie mówił… był blady, zmęczony, zły, załamany, bezradny i bezsilny..
-Co się dzieje?? Liam! Co się dzieje z Jonathanem.. panie doktorze.. –tym razem, zwróciłam się do niego..
-Kim pani jest?- zapytał
-Jego dziewczyną- powiedziałam szybko..
-Przykro mi… przykro mi, ale pani chłopak nie żyje.. zmarł w wyniku ciężkich obrażeń powypadkowych.. próbowaliśmy go reanimować, ale było już za późno.. jego serce przestało pracować.. – mówił, a mi było coraz słabiej.. jak to… to nie może być możliwe.. całe pomieszczenie stało się zamazane.. łzy spadały niekontrolowanie na moje policzki, a ja nie mogłam stać.. lekarz chwycił mnie i natychmiast posadził na krześle..
-To nie mogło się stać… nie… nie Jonathan… tylko nie to..- powtarzałam w kółko.. lekarz spojrzał na mnie ze smutkiem, po czym kiwnął do reszty i odszedł
-To twoja wina!- Liam znalazł się przede mną
-To wszystko twoja wina!- zaczął wrzeszczeć
-Liam..- starałam się go uspokoić
-Zamknij się i słuchaj!- krzyknął
-Przez ciebie mój braciszek nie żyje. On cię kochał, a ty go olałaś.. Zginął przez ciebie. To przez ciebie stracił kontrolę nad wozem. To przez ciebie, ten koleś… Cholera! Nie zauważył tamtego auta! Powinnaś zginąć! Powinnaś umrzeć razem z nim! Powinnaś jechać tam z nim, a teraz leżeć obok niego! Nie lubiłem cię.. ale teraz cię nienawidzę! Nie zbliżaj się do mnie! Nie zbliżaj się, do naszej paczki! Nie chcę widzieć cię na pogrzebie! Zniknij! Bo przysięgam… jeśli jeszcze raz cię zobaczę… jeśli jeszcze raz, staniesz mi na drodze, sam cię zabije, rozumiesz? Zabiję cię!- krzyczał na mnie, a jedyną osobą, która mogła go powstrzymać był Jonathan… ale go już nie było.. może Liam ma rację.. powinnam jechać z nim tym samochodem. Powinnam zginąć razem z nim.
-Wystarczy- odezwał się Niall i zabrał ode mnie Liama, przytulając go do siebie i klepiąc po plecach.. Payne nie protestuje. Pozwala mu się przygarnąć i oddycha niespokojnie. Wstaję z krzesła i chcę podejść do szyby, żeby jeszcze raz spojrzeć na Jonathana, ale Megan staje mi na drodze.
-Nie słyszałaś co powiedział Liam. Odejdź stąd. Już wystarczająco zniszczyłaś. Zniszczyłaś życie Liamowi. Jonathan był dla niego najważniejszy. A co ty zrobiłaś?- powiedziała z odrazą
-Myślałam, że się przyjaźnimy- wyłkałam
-Też tak myślałam. Nie będę się przyjaźnić z kimś takim jak ty. Nie ma opcji.- prychnęła
-Idę do lekarza Jonathana. Kiedy wrócę, lepiej żeby cię tutaj nie było- mówi Liam i odchodzi
-Pozwól mi iść z tobą- nie odpuszczam, podążając za nim
-Czego nie rozumiesz w słowach „wypierdalaj”- syknął, przygniatając mnie do ściany
-Jonathan był dla mnie ważny. Tak samo jak dla ciebie, błagam cię nie obwiniaj mnie o to.- płaczę korzystając z okazji, że się nade mną pochyla
-Powiedziałem.. odejdź- odsunął się od ściany i wszedł do gabinetu lekarza, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie chciałam wracać pod salę, gdzie znajdowali się wszyscy, więc zeszłam na parter siadając na jednej z ławeczek. To moja wina.. to przeze mnie Jonathan nie żyje.. gdybym tam była.. to wszystko skończyłoby się inaczej. Nikt go nie wspierał. Tym kimś miałam być ja. Kolejna fala łez wypłynęła na moje policzki, a ja wtuliłam się jeszcze bardziej w bluzę Jonathana, którą miałam na sobie. Wciąż czuć na niej jego zapach. Zapach, którego nigdy więcej nie poczuję…
-Julia- usłyszałam nad sobą czyjś głos… głos należący do Liama
-Tak?- zapytałam wstając i zauważając resztę paczki idącą za nim
-Gadałem z Jonathanem przed wyścigiem.. Miał ci się oświadczyć. Oświadczyć po wyścigu. Ale ty spieprzyłaś. Tak bardzo spierdoliłaś sprawę Julia…- prychnął, rzucając w moją stronę małym pudełeczkiem. Odwrócił się i wyszedł, trzymając w ręce rzeczy należące do mojego chłopaka. Zabrałam pudełeczko i natychmiast je otworzyłam. Pierścionek… on chciał mi się oświadczyć, ale ja wszystko popsułam.. zniszczyłam przyszłość, którą mieliśmy przeżyć razem.. tak bardzo go zraniłam wychodząc z jego samochodu.”Miał ci się oświadczyć. Oświadczyć po wyścigu”- słowa Liama wciąż krążyły w mojej głowie, kiedy wracałam na piętro, z nadzieją, że pozwolą mi pożegnać się z Jonathanem..

***Koniec Wspomnienia***

jest nowa część napisana przeze mnie :) mam nadzieję że wam się spodoba :) 
jak już tu jesteście to skomentujcie :) chcemy wiedzieć czy wam się spodobał :) 
Mrs.Horan