sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 12 - "Chciałeś mnie tylko zaliczyć, prawda?"

    

 5 komentarzy = 13 rozdział

   Czułam na sobie czyjeś ciało... Nagle położyło się obok mnie, a ja szybko otworzyłam oczy. Bałam się. To Liam. Spałam w jego pokoju. Okropnie bolała mnie głowa, a fakt, że byłam naga przeraził mnie na tyle, że o mały włos nie zaczęłam płakać. Nie wiem czemu, ale w kącikach oczu zbierały się łzy. To normalne? W sumie jestem kobietą...
- Już nie śpisz - Liam odwrócił głowę w moją stronę. - Myślałem, że się już nie obudzisz... 
- Która godzina?! - wykrzyczałam przypominając sobie o pracy.
Spojrzałam na zegarek - 9:30 - no pięknie! Energicznie wstałam z łóżka. Liam cały czas mnie obserwował, a ja przypomniałam sobie, że jestem goła. Jak najszybciej zabrałam z jego łóżka kołdrę, żeby ukryć nią swoje ciało i ogromne rumieńce, które zapewne się pojawiły. Czy my...? Oplotłam się kołdrą jak ręcznikiem i pobiegłam do swojego pokoju. 

Byłam już gotowa do wyjścia, i prawie wychodziłam, kiedy dostałam sms-a.

" Dzisiaj otworzymy trochę później - w sumie dopiero od południa, bo szefowa jest w szpitalu :D 
Trzymaj się! Rebecca " 

Odpisałam tylko, że później zadzwonię. Czyli zostało mi jeszcze trochę czasu. Ściągnęłam buty i skierowałam się do kuchni. Zaparzyłam sobie herbatę i zrobiłam kanapki. Usiadłam przy czteroosobowym drewnianym stole w jadalni i zaczęłam jeść. Ja i Liam... Musiałam być nieźle pijana! Pijana?! To za mało powiedziane!
- O czym myślisz? - Liam usiadł na przeciwko mnie z talerzem pełnym kanapek.
- O niczym ważnym.
Chciałam się go zapytać o dzisiejszą noc, ale jednak się nie odważę. Może później.
- Nie idziesz dzisiaj do pracy? - zaczął jeść pierwszą kanapkę.
- Idę, tylko trochę później... Szefowa w szpitalu, czy coś - uśmiechnęłam się pod nosem i wstaje od stołu. Nie chcę z nim rozmawiać. Nie mam pewności, że TO się nie wydarzyło. Nie powinnam w ogóle spać z bratem mojego narzeczonego. Mojego zmarłego narzeczonego...
- Pójdziemy gdzieś dzisiaj? - wstaje jak wryta. Błagam nie. Błagam nie. BŁAGAM. Odwracam się w jego stronę i patrzę w te ciemnobrązowe oczy.
- Liam... - wzdycham. - Mam dużo na głowie - dlaczego po prostu nie powiem, że nie? - Idę do pracy, przychodzi psycholog i mam zamiar odwiedzić Jonathana.
Odkładam talerz do kuchni i idę do swojego pokoju. Nie może mnie nic łączyć z Liamem. Nic.

Położyłam się na łóżku, a na brzuchu położyłam laptopa. Postanowiłam wejść na portale społecznościowe, bo tak dawno mnie na nich nie było. Na skype pojawiła się wiadomość od " Liam".

Jesteś zła? ;c
Nie może przyjść tutaj i porozmawiać? No, trudno...

A czemu miałabym?
Błyskawicznie dostałam odpowiedź.

Zaproponowałem ci dzisiaj wyjście, żeby się lepiej poznać. Unikasz  mnie, widzę to. Tylko czemu? 

Nie rozumiem go. Raz zachowuje się jak dupek, potem jest miły. Następnie przewrażliwiony, głupi, a potem znowu słodki. Gorzej niż kobieta w okres.

To dzieje się za szybko. Za szybko Go straciłam. Za szybko tu zamieszkałam. Nie pasuje tutaj. Nie pasuje do twojej paczki i do ciebie. Nie unikam cie. :)

Daj mi szanse. 

Zamknęłam laptopa i zeszłam z łóżka. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do sąsiadującego pomieszczenia. Nawet nie zapukałam, po prostu weszłam.
- Nie unikam cie - westchnęłam i zamknęłam drzwi. - To wszystko zaczyna mnie przerastać... - podszedł do mnie i chyba zobaczył łzy w oczach więc mnie przytulił.
Zaczęłam płakać jak opętana. Potrzebowałam tego. Po prostu się do kogoś przytulić i móc się wypłakać bez żadnych pytań.

Siedziałam na łóżku i tuliłam się w klatkę piersiową Liama. Leżeliśmy już tak pewien czas i narastająca cisza zaczęła robić się niezręczna.
- Dzisiaj przychodzi psycholog... - wzdycham, a Liam tylko się śmieje. - Jak tam z Sam? - spoglądam w jego oczy.
Czuje się jak nastolatka w objęciach swojego chłopaka, kryjąc się przed rodzicami. Liam spojrzał na mnie, ale widząc mój wzrok skierowany w jego stronę od razu obrócił głowę.  Czyli między nimi jest kiepsko...
Czy robimy dobrze? Czy to jest uczciwe? Kilka miesięcy temu nienawidziliśmy się. Nie rozmawialiśmy, nie patrzeliśmy na siebie.

A teraz? Teraz leżymy wtuleni w siebie na łóżku jakbyśmy byli parą... Czuje się przy  nim bezpieczna, chociaż nie powinnam.
- Liam... - podnoszę się tak, żeby Liam mnie nie obejmował. - To jest pokręcone...
-  Ale co? - siada obok mnie.
- Jeszcze miesiąc temu mnie nienawidziłeś. Jeszcze miesiąc temu nie odzywałeś się do mnie. Jeszcze miesiąc temu nie zwracałeś na mnie uwagi, a teraz mnie niby kochasz?! - energicznie wstałam z łóżka.
- To... To jest chore! - łzy same zaczęły zbierać mi się do oczu. Nie mogłam nic z tym zrobić.
- Kto powiedział, że cie kocham? - nadal był w tej samej pozycji, ale bacznie mnie obserwował.
- Ty tak powiedziałeś... - spuściłam głowę w dół i dałam wypłynąć łzą.
- Musiałem być serio pijany... - zaśmiał się i podrapał po głowie.
Byłam zła, smutna, zraniona i zaskoczona w tym samym czasie.
- To dlaczego? Dlaczego  robiłeś mi tą głupią nadzieje?! Dlaczego spędzałeś ze mną czas?! Dlaczego pozwalałeś mi z tobą spać?! - podeszłam do niego i zaczęłam go bić pięściami. Niestety jestem zbyt słaba i pewnie to go nawet nie bolało. Krzyczałam co raz głośniej i płakałam. Nagle upadłam na podłogę. Straciłam wszystkie siły. Nie miałam już nawet siły płakać. Payne nic nie powiedział. Cały czas stał w tym samym miejscu. Cały czas jego czekoladowe tęczówki były skierowane w moją stronę, a ja nie czułam nic. Jakby pustkę. Czułam, że umieram. Umierałam psychicznie już któryś raz...

Wstałam z podłogi i skierowałam się do drzwi.
- Chciałeś mnie tylko zaliczyć, prawda? - odwróciłam wzrok w jego stronę. Nie czekając na odpowiedź wyszłam i zamknęłam drzwi. Weszłam do swojego pokoju i rzucając się na łóżko zaczęłam na nowo płakać.

Kończyłam się malować, kiedy dostałam sms-a od Rebeccki, że za godzinę otwieramy sklep. Poprawiłam włosy i spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy do torebki i zeszłam na dół.
- Dzień dobry Karen - uśmiechnęłam się sztucznie. Czułam się okropnie pod każdym względem.
- Dzień dobry, dzień dobry - spojrzała na mnie i oddała uśmiech.- Idziesz do pracy? Może Liam cie podwiezie? On też gdzieś wychodzi - zaproponowała, ale szybko odmówiłam.
Ubrałam buty i wyszłam z domu. Mam jeszcze 50 minut, a do kawiarni niecałe 20. Poszłam więc do parku. Usiadłam na jednej z ławek. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do wujka.
- Cześć - przywitałam się, kiedy odebrał.
- Hej. Coś się stało? - wydawał się zmartwiony.
- Chciałam się zapytać, kiedy będę mogła się do ciebie przeprowadzić... - powiedziałam zmieszana i zaczęłam się rozglądać.
- Mówiłem, że nie za szybko. Jeszcze jakieś 3 miesiące... - chciałam się do kogoś teraz przytulić. Zobaczyłam serduszko, a w nim " J+J=LOVE". Pamiętam to... Pamiętam jak wtedy pierwszy raz zabrał mnie na wyścig, a potem mnie tutaj przyprowadził. Łzy zamazywały mi obraz, ale nie dałam im wypłynąć.
- Nie wytrzymam z nimi... - zaczęłam szlochać. - Znalazłam sobie pracę. Zarobie trochę i wynajmę sobie jakąś kawalerkę.
- Co się dzieje? - zapytał zmartwiony.
- Nic - jedna samotna łza spłynęła mi po policzku. - Wszystko jest okej.
- Mam wracać? Wrócę.
- Nie! Nie musisz. Wszystko gra - próbowałam go uspokoić. - Muszę iść do pracy, pa.
- Pa.

Po 5 godzinach mogłam wrócić do "domu". Dzisiaj był mniejszy ruch, a jutro w ogóle nie otwieramy, bo szefowa w szpitalu. Nadal nie wiem co jej się stało, ale nie będę nachalna. Ściągnęłam buty i poszłam do kuchni po wodę.
- Julia... - Liam stał przy lodówce i gdy tylko mnie zobaczył chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
- Nie chce z tobą gadać, jasne?  - wyciągnęłam wodę i skierowałam się na schody.
- Psycholog jest u ciebie - powiedział jakby niechętnie. Nie zwróciłam na to wielkiej uwagi i szybko wbiegłam na schody do pokoju. Wodę wciąż trzymałam w dłoni i weszłam do pokoju.
- Dzień dobry - chrząknęła.
- Nie wiem czy taki dobry - odparłam nawet na nią nie patrzeć. Nie chce rozmawiać z nikim.
- Co się stało? - wyciągnęła swój notes z torebki i zaczęła mi się przyglądać.
- Dajcie mi wszyscy święty spokój - położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. - Nie chcę tu być. Nie z nim.
- Dlaczego? - zaczęła coś notować.
- Było dobrze. Nawet zaczęłam go lubić, ale okazało się, że to tylko kolejna gra. Nienawidzę go.
- Jaka gra? Co się stało? - uważnie mnie obserwowała.
- Wziął mnie na wyścig... Upił i przeleciał. Dzisiaj odmówiłam mu jakiegoś spotkania i zaczął mi pisać, że unikam go... Poszłam do niego i mu wyjaśniłam, a on wyjaśnił, że to tylko taka gra - leżałam i gapiłam  się w sufit nie przestając mówić. - To tylko taka zabawa, w której mam być ofiarą, bo z kogoś trzeba się śmiać. Jakoś trzeba rozśmieszać widownie.
- Dobrze. Zrobiłaś na dzisiaj zadanie, które ci zadałam tydzień temu? - skończyła zapisywać.
- Tak. Z nim i jego cholernymi ciasteczkami, a potem tekst typu " nie nienawidzę cie". Dawanie nadziei i wyznawanie miłości, żeby tylko się mną pobawić...
- Odwiedzałaś Jonathana?
- Nie. Dzisiaj idę. Chyba właśnie teraz, więc dowidzenia.
- Ale ja jeszcze nie skończyłam.
- Ale ja tak. Proszę wyjść.

Ehh... Ostatni post  8 marca. Zaniedbałam to strasznie. Sama nad tym ubolewam, ale najpierw problemy z komputerem, choroba... Dobra. Jeśli ktoś został i nadal to czyta, to bardzo dziękuje z całego serduszka.
Rozdział może mieć błędy, bo po prostu nie mam głowy tego sprawdzić, a jak to odłożę, to może się rozdział pojawić dopiero za rok :").

PRZECZYTAŁEŚ? = SKOMENTUJ

 Minka

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 11- "Wychodzi na to, że wygram.."



- To lepiej idź już spać... - wzięłam jego rękę i położyłam ją gdzieś z tyłu, a sama wtuliłam się w nagi tors Liama.
- Tak to ja mogę zasypiać... - powiedziałam z uśmiechem i zamknęłam oczy. Pocałował mnie w czoło i zasnęłam….
                                                            ****
~~Liam~~                                        
Przytulam do siebie Julię i czekam chwilę zanim zaśnie.. jak na razie plan w pełni się sprawdza… Sięgam telefon i piszę smsa do Harrego.
„Szykuj samochód. Wychodzi na to, że wygram” -wysyłam wiadomość i czekam aż odpisze.
„Hahaha.. to się okaże Payno… na jakim etapie jesteś hmm??” -czytam i zaczynam chichotać
„Ofiara śpi w moich ramionach.. wygrana to tylko kwestia czasu..”- wysyłam i odkładam telefon na szafkę. Kręcę głową i poluźniam uścisk, wciskając między nas trochę kołdry. Jej głowa wciąż leży na moim ramieniu, ale nie śpimy jak para.. razem, ale jakby osobno. Wzdycham, po czym zasypiam mając nadzieję i plan na to, aby szybko wygrać mój zakład.
~~Julia~~
Budzę się dość wcześnie rano. Kiedy spoglądam na zegarek dochodzi 7:15.. ugh.. spoglądam na miejsce obok i uśmiecham się na widok Liama. Leży na brzuchu, a jego dłoń ciężko spoczywa na moim ciele. Mam ochotę przeczesać jego rozczochrane włosy, jednak powstrzymuję się.. nie mogę tego zrobić. Nie może nas nic łączyć. Zawsze będzie to dla mnie tylko brat Jonathana.. jednak.. tej nocy czułam się naprawdę dobrze.. bezpiecznie. Zupełnie tak, jak przy ukochanym.. tak jak dawno się już nie czułam. Spoglądam na jego twarz i dostrzegam,  że jego oczy są już lekko uchylone.
-Hej- szepczę delikatnie się poruszając. Kiedy to robię, Liam zabiera dłoń i poprawia się na swoim miejscu
-Cześć śliczna- uśmiecha się
-Jak ci się spało?- pytam
-Świetnie, a tobie?- pyta, na co kiwam głową
-Nie zabrałam ci zbyt dużo miejsca?- pytam

-Nie.- wzdycha i wstaje.
-Idę pod prysznic- wyjaśnia, a mi robi się głupio. Muszę wyglądać dziwnie. Poza tym.. miałam tutaj tylko spać. Nic więcej.
-Ja też..ja pójdę już do swojego pokoju- jąkam się i odkładam kołdrę na bok, żeby wstać.
-Widzimy się na śniadaniu- odzywa się, zanim zamknę drzwi. Uśmiecham się do niego i wychodzę. Kręcę głową, nie wiedząc co się ze mną dzieje… wracam do swojego pokoju i od razu postanawiam wziąć prysznic. Pozwalam aby woda zmyła ze mnie wszystkie zmartwienia, wszystko to, o czym nie chcę teraz myśleć. Mam pracę, idę tam po raz pierwszy.. muszę się skupić.
Kiedy osuszam swoje ciało, wychodzę w ręczniku do pokoju. Szybko zakładam bieliznę, po czym wciągam czarne spodnie i białą bluzkę. Włosy związuję w kucyka, po czym robię lekki makijaż i w końcu mogę zejść na śniadanie.. ściskam w sobie to uczucie radości.. zniecierpliwienia.. wiem, że znajdę tam Liama. Znowu go zobaczę.
-Już jesteś- mamrocze, gryząc kanapkę
-Tak- uśmiecham się i staję obok niego, przy blacie. Sięgam kubek i nalewam sobie herbaty
-Gdzie twoja mama?- pytam ją
-Nie wiem. Nie pytam ją gdzie wychodzi- marszczy brwi i siada przy wysepce
-Serio? To twoja matka..- prycham, siadając naprzeciwko niego
-No i?- unosi brwi i podsuwa mi talerz z kanapkami. Cieszy mnie to, że zrobił ich więcej.. również dla mnie
-Dziękuje- uśmiecham się i częstuję się jedną. Biorę pierwszy kęs i prawie się krztuszę, widząc intensywny wzrok Liama skierowany na mnie.
-Smakuje?- pyta
-Tak, przepyszne.- kiwam głową i zajadam się jego specjałem… cóż.. to tylko kanapki.. ale liczy się gest.
-Podwieźć cię do pracy?- pyta, kiedy kończymy jeść
-Co?-
-Słyszałaś.. przestań staram się zaprzyjaźnić- uśmiecha się
-Wczoraj mówiłeś, że..-
-Wiem, pamiętam co mówiłem- przerywa mi
-Zapomnijmy o tym- spuszcza wzrok i wstaje od wysepki
-Powiedziałeś, że mnie kochasz.
-Przestań- przerywa mi i kręci głową
-Zapomnij. Ty miałaś rację. – wzdycha i dolewa sobie kawy. Zeskakuję ze swojego stołka i podchodzę do niego. Odstawiam swój kubek i całuję go w policzek. Chłopak marszczy brwi i spogląda na mnie
-Dziękuję za kanapki- tłumaczę, na co się uśmiecha
-Cała przyjemność po mojej stronie- chichocze i o matko.. to śliczny dźwięk.
-Jakie masz plany na dziś?- pyta, kiedy idzie razem ze mną do drzwi
-Po pracy chcę odwiedzić Jonathana- odpowiadam, a on poważnieje jednak nic nie mówi
-A ty?- pytam zakładając buty. On robi to samo, po czym odpowiada
-Mam kilka rzeczy do zrobienia. Wieczorem mam mały wyścig- wyjaśnia, zabierając ze sobą kurtkę, kiedy wychodzimy z domu
-Wyścig- staję jak wryta, mając niezbyt miłe wspomnienia jeśli chodzi o to
-Chcesz jechać ze mną?- pyta, na co otwieram usta ze zdziwienia
-Co? Ja..- przerywam
-Spokojne.. jechałabyś ze mną- wyjaśnia, wsiadając na swój motor
-Ja… nie wiem..- jąkam się i spoglądam jak wkłada kluczyk do stacyjki
-Ostatnia szansa.. podwieźć cię?- pyta. Spoglądam na motor i naprawdę się waham, zdecydowanie wolałabym pojechać jego samochodem.
-No dalej.. to tylko motor- wzrusza ramionami, widząc moje wahanie. Podchodzę do niego, a on podaje mi kask
-Tak będzie bezpieczniej- mówi. Biorę go od niego, jednak w dalszym ciągu nie wiem co mam zrobić.
-Mogę bez?- pytam niepewnie
-Jesteś pewna?- unosi brwi. Kiwam głową, więc go ode mnie odbiera i rzuca na trawnik
-Wsiadaj- ponagla mnie i po chwili wywraca oczami, podając mi dłoń. Korzystam z jego pomocy i zajmuję miejsce za nim
-Trzymaj się- instruuje mnie, więc ciasno oplatam go ramionami. Co ja do cholery robię?!
-Nie musisz się bać- odwraca głowę, starając się mnie dostrzec. Milczę, więc poprawia się na swoim miejscu i chowa nóżkę stabilizującą motor. Odpala silnik, więc kładę głowę na jego ramieniu i zacieśniam uścisk na jego talii. Chłopak przez chwilę gazuje, po czym w końcu rusza. Wstrzymuję oddech, kiedy wyjeżdża z bramy, bojąc się, że o coś zahaczę. Zaciskam usta, kiedy czuję jak przyspiesza. Serce bije mi jak młotem, naprawdę rzadko jeździłam motorami. Jonathan raczej wolał samochody. Chowam się za Liamem, kiedy wiatr rozwiewa moje upięte włosy. Brak kasku to był błąd. Powinnam go przyjąć. Przechylam się w bok, kiedy Liam manewruje pomiędzy samochodami stojącymi w korku. Wzdycham, kiedy zatrzymuje się na czerwonym.
-W porządku?- pyta mnie, przekrzykując hałas panujący na ulicy
-Tak- mówię mu do ucha i czekam aż ponownie ruszy. Kiedy w końcu to robi, reszta drogi przemija szybko. Wiem, że Liam zdecydowanie przekroczył limit prędkości i wydaje się tym zupełnie nie przejmować. Wzdycham z ulgą, kiedy zatrzymuje się przed moją kawiarnią. Liam ponownie podaje mi dłoń i pomaga zejść. Robę to dość niezdarnie.. moje nogi są jak z waty i chyba trochę mi słabo..
-Jesteś przed czasem- uśmiecha się
-Tak..- mamroczę, spoglądając na niego
-Twoje włosy..-wskazuje na moją głowę.. cholera.. wiatr zupełnie musiał rozwalić mi fryzurę. Wzdycham, szybko jakoś je poprawiając
-Wyglądają jak po seksie- śmieje się, a ja się rumienię
-Muszę jechać. Miłego dnia- mówi po chwili. Uśmiecham się do niego i macham odchodząc nieco dalej.
-Julia!- krzyczy po chwili. Odwracam się do niego i czekam aż coś powie
-Co do wieczoru.. zastanów się. Może być fajnie- mruga do mnie, po czym mi salutuje i odpala silnik. Kiwam głową i czekam aż pojedzie. W końcu oddycham z ulgą i wchodzę do kawiarni. Od razu widzę szefową, stojącą za blatem. Spogląda w dół, więc chrząkam kiedy podchodzę bliżej
-Oh.. witaj Julia. Zapraszam- uśmiecha się do mnie i wpuszcza mnie za bar. Idę za nią i słucham instrukcji. Szefowa mówi mi gdzie znajdują się łazienki, szatnie, pomieszczenie dla personelu. Spoglądam w lustro, kiedy przechodzimy do jednego z tych pomieszczeń.. o matko jak ja wygląda.. Rumieńce, wciąż rozczochrane włosy, duże oczy.. Liam miał rację, nawiązując do seksu..
-To twoja koszulka- szefowa odzywa się podając mi ubranie. Widnieje na niej logo kawiarni.
-I plakietka- dodaje i przekazuje mi również mały prostokącik z imieniem „Julia” przytakuję jej i lekko się uśmiecham.
-Kluczyk do twojej szafki- podaje mi mały przedmiot, po czym mówi
-Witam na pokładzie. Zabieraj się do pracy- uśmiecha się do mnie, po czym przechodzi do swojego biura. Szybko się przebieram, a swoje rzeczy zamykam w szafce. Kiedy to robię do pomieszczenia wpada jakaś dziewczyna. Jest zdyszana i otwiera swoją szafkę.
-Jesteś nowa, nie? Która godzina?- pyta, ciężko dysząc. Spoglądam na zegarek i mówię
-8:58
-Uff… zdążę- chichocze, na co się uśmiecham
-Rebecca- wyciąga dłoń w moją stronę
-Julia- przedstawiam się, po czym dziewczyna zamyka szafkę i kiwa w stronę wejścia za bar. Podążam za nią i obserwuję co robi. Włącza ekspres do kawy. Kroi stojącą szarlotkę.
-Pomóż mi- spogląda na mnie i podaje mi nóż. Zabieram się za krojenie ciasta, a ona przynosi talerz na wysokiej nóżce. Układamy tam kawałki wypieku, a dziewczyna stawia je na blacie. Spoglądam w stronę wejścia, kiedy dzwonek informuje nas, że mamy pierwszego klienta.. pierwszego mojego klienta..
~~Liam~~
-Siemka- Niall przybija mi piątkę i lekko mnie ściska, kiedy dołącza do nas na obrzeżach miasta. Siedzę na murku pomiędzy Louisem, a Zaynem. Palimy papierosy i rozmawiamy na temat wyścigu
-Jak tam twój jakże genialny plan?- pyta mnie blondyn, opierając się o ścianę obok.
-Horan nie bądź taki święty- prycham, na co wywraca oczami
-Mam to gdzieś, co z nią robisz.. twój interes. Ale ten zakład to bzdura- unosi brwi i macha ręką, kiedy mówi
-Bzdura? Mam do wygrania pontiac’a z 68 roku.. sam chciałeś kupić go od Harrego- wskazuję na Stylesa, a ten się śmieje
-Ta dziewczyna też ma uczucia- wzdycha, na co mierzę go wzrokiem. Nie chcę kurwa tutaj takich wywodów.
-Myślałem, że jesteś po mojej stronie- zaczynam
-Jestem. Nie ważne Payno.. zapomnij. Co z tym zakładem?- pyta, wzdychając zrezygnowany
-Jak na razie wszystko idzie w dobrą stronę. Dziewczyna je mi z ręki. – wyjaśniam, a Louis gasi swojego papierosa
-Jak myślisz.. kiedy ci się to uda?- pyta z uśmiechem
-Zabieram ją dzisiaj na wyścigi- mówię, a Zayn krztusi się dymem, bo zaczyna kaszleć.
-Co kurwa?- pyta, kiedy się opanowuje
-Wyścigi. Pragnę jej lekko przypomnieć wyścig z Jonathanem- tłumaczę
-Zgodziła się już?- pyta Harry
-Nie. Ale zrobi to.. jestem pewien- prycham
-Co do wyścigów.. ile stawiacie?- pyta Niall
-Wystawmy w sumie 30 tysięcy.. im większa stawka, tym więcej postawią inni.. kiedy któryś z nas wygra, zgarnie jakieś 100 patyków- tłumaczy Louis, na co kiwamy głowami
-Myślę, że nie tylko ten wyścig wygram dzisiaj- śmieję się i spoglądam na Harrego. Ten zaczyna się śmiać i kręcić głową, po czym pokazuje mi środkowy palec.
~~Julia~~
-Co podać?- pytam kolejnego klienta. Jest już prawie 19, więc mam nadzieję, że pójdzie szybko
-Poproszę dwie kawy. Na wynos.- mówi, po czym szybko szykuję jej zamówienie. Odpieram pieniądze i wydaję resztę. Żegnam się mile z klientem, a Rebecca zamyka drzwi wejściowe, oraz przewiesza plakietkę zmieniając na „zamknięte” Jest środek tygodnia, więc kawiarnia zostaje zamknięta szybciej. W piątki i soboty otwarta jest dłużej i są dwie zmiany. Przebieram się z powrotem w swoje ciuchy i rozmawiam z dziewczyną. Jest naprawdę miła i świetnie mi się z nią rozmawia
-Masz chłopaka?- pyta
-Nie, a ty?- unoszę brwi
-Tak. Przyjdzie po mnie- uśmiecha się, co odwzajemniam. Miło wiedzieć, że niektórzy są szczęśliwi. Marszczę brwi i spoglądam na dziewczynę, kiedy słyszymy pukane. Wychodzimy za ladę ,a ja nie ukrywam dziwienia, kiedy przez szklane drzwi dostrzegam Liama.
-To do mnie- mamroczę, zabierając swoje rzeczy. Dziewczyna podąża ze mną do wyjścia i obie wychodzimy na zewnątrz
-Liam? Co tutaj robisz?- pytam
-Przyjechałem po ciebie- mówi do mnie, jednak spogląda na Rebeccę. Oblizuje usta zawieszając wzrok na jej tyłku, kiedy odchodzi. No tak.. co tu ukrywać.. jest ładna.
-Jedziemy na te wyścigi?- pyta, wracając wzrokiem do mnie
-Ja… jestem zmęczona.- mamroczę
-Nie daj się prosić- unosi brwi i uśmiecha się do mnie, więc mięknę
-Dobra.. pojadę, ale nie zostanę długo- mówię od razu
-Jedźmy już. Wyścig zaraz się zaczyna- pogania mnie i otwiera mi drzwi od samochodu. Rebecca jest zaskoczona i widzę jej spojrzenie, kiedy spogląda to na mnie to na samochód i na chłopaka, zajmującego miejsce kierowcy. Spuszczam wzrok kiedy odjeżdżamy.
-Jak ci minął dzień?- pyta
-Dobrze.. miałam kilku zabawnych..
-To super- przerywa mi i spogląda na drogę. No tak.. przecież go nie interesuje co mam do powiedzenia.. cholera. Miałam pójść na grób Jonathana.. ugh.. jutro czeka mnie kolejna wizyta Pani psycholog. Uśmiecham się na myśl tego, jak Liam pomagał mi zrobić moje zadania. Milczę przez resztę drogi, a Liam nie podejmuje żadnego tematu, więc denerwuję się kiedy widzę w oddali wielki tłum. Payne skręca w jeszcze jedną uliczkę i zatrzymuje się tuż obok Nialla. Gdyby nie był to jego przyjaciel pomyślałabym, że chce go przejechać.  Horan wystawia język i klepie w maskę samochodu, chcąc żebyśmy wysiedli
-Cześć- mówię cicho, kiedy zamykam za sobą drzwi
-Cześć Julka- mamrocze i popija piwo
-Payno?- wyciąga w jego stronę butelkę piwa, ale ten kręci głową, że nie chce
-Po wyścigu- tłumaczy i wita się z resztą paczki
-Kogo my tu mamy- słyszę damski głos, na co wywracam oczami. Rossie wygląda jak prawdziwa ździra, kiedy świeci tyłkiem, witając się całusem z Liamem. Mam ochotę wydrapać jej oczy
-Panny Evans nie ma kto bronić.. jedynego obrońcę sama sobie zabiła- syczy i widzę, że ewidentnie jest już po kilku piwach.. a może i coś brała.. nie mam pojęcia.
-Rossie.. zejdź z niej- Liam odpycha ją od siebie i spogląda na mnie. Kiwam głową w podziękowaniu i przyjmuję piwo, które podaje mi Harry. Dziwne..
Wszyscy spoglądamy w stronę taśmy, kiedy pojawia się przy niej pewien facet.
-Zakłady przyjęte! Uczestników zapraszam do zajęcia miejsca na pasie startowym..no już ruszajcie dupy!!- krzyknął, a wokół zrobiło się mnóstwo miejsca, zwalnianego dla podjeżdżających samochodów. Szybko kończę swoje piwo i wsiadam do samochodu razem z Liamem.
-Zapnij pasy- instruuje mnie, więc to robię. Zauważam, że on ma to gdzieś, jednak się nie odzywam. Podjeżdża na wolne miejsce, tuż obok auta Nialla, z mojej strony. Spoglądam na chłopaka, który kiwa głową do Liama. To samo robi Harry, kawałek dalej, jak i Louis. Zayna nie widzę.. zapewne jest gdzieś z tyłu. Kiedy prawie rozebrana cizia wychodzi na sam przód, macha flagą do momentu, aż nie rzuca jej na ziemię. Wtedy wszystkie samochody ruszają. I przez chwilę wszystko w mojej głowie zwalnia. Start z Jonathanem..
Jego uśmiech,
Kłótnia,
Uścisk na moim udzie..
Ta sama droga..
Jego słowa.. „Julia zostań! Nie wysiadaj!” wszystko odbija się w mojej głowie, a ja wracam do rzeczywistości w momencie, kiedy Liam szybko skręca w prawo. Spoglądam na niego, po czym przenoszę wzrok na drogę. Mijamy miejsce, w którym wysiadłam podczas jazdy z Jonathanem, a Liam kolejny raz skręca. To musi być tutaj… to, to skrzyżowanie.. spuszczam wzrok, powstrzymując się od płaczu. Muszę to wytrzymać. Kiedy czuję ponowne szarpnięcie, oznaczające to, że skręcamy zauważam metę. Rozciągniętą przed nami taśmę. Spoglądam za nas i spostrzegam inne samochody, jadące z równie szybką prędkością. Zaraz za nami jest Zayn, później Louis… cholera jedziemy w kanionie..
-Wygrywamy- spoglądam na Liama, a ten szeroko się uśmiecha
-Dawno zostali w tyle słonko- spoglądam przed nas i w tym momencie nasz samochód przecina rozciągniętą wstęgę. Wygraliśmy. Liam zatrzymuje auto i od razu wysiada, więc ja robię to samo. Mały tłum cieszących się ludzi, zmierza w naszą stronę i wszyscy gratulują Liamowi, podczas gdy reszta chłopaków biorąca udział w wyścigu powoli zjeżdża na metę. Po krótkiej chwili pojawia się również Harry
-Nieźle stary- śmieje się, ściskając mu dłoń
-Jeden zakład już wygrałem- Liam odpowiada, na co ten prycha z rozbawienia.. kolejne durne zakłady chłopaków. Krótko po tym, pojawia się facet, który zarządzał wyścigiem. Podaje Liamowi walizkę, podając kwotę znajdujących się tam pieniędzy… o cholera.. aż tyle.. unoszę brwi, ale milczę popijając piwo, które dostałam od Zayna. Kiedy wszystko się uspokaja, a wszyscy ludzie zajmują się sobą, cała paczka Liama zajada się zamówioną wcześniej pizzą. Wszyscy piją, aby uczcić wygraną i ja też dałam się namówić Liamowi na kilak piw. Jest już późno.. chcę wracać do domu. Korzystam z okazji kiedy Payne siada obok mnie i pisze coś na telefonie, po czym mówię
-Liam chciałabym już wracać- mamroczę, tak żeby nikt nas nie usłyszał
-Już? Nie jeszcze trochę. Wypij to piwo- podaje mi kolejną butelkę, ale jej nie przyjmuje. Chłopak wzdycha i odstawia ją na stolik. I tak wypiłam za dużo.. powoli zaczyna mi się kręcić w głowie. Jonathan nie pozwalał mi się upijać. Nie chciał, żeby jego dziewczyna była jak „inne ździry tutaj”
-Proszę.. mogę zamówić taksówkę- ponawiam próbę namówienia go do powrotu, ale tym razem wszyscy to słyszą
-Kurwa..- wzdycha i spogląda na chłopaków.. jest zły? Dlaczego?
-Jedno piwo i wracamy, okej?- pyta ponownie, podając mi butelkę
-Dobra- wzdycham i upijam małego łyka. Staram się wypić trunek jak najszybciej, podczas gdy Liam i reszta zdążyli opróżnić już po dwie butelki każdy. Kiedy kończę odstawiam ją na stół, a w mojej głowie kręci się jeszcze bardziej.
-Liam- pociągam za jego rękaw, a on w końcu na mnie spogląda rozbawiony
-Wracam- mamroczę i wstaję od stołu, podążając w stronę ulicy
~~Liam~~
Kiedy Julia wstaje i odchodzi, Harry rzuca mi zaciekawione spojrzenie.
-Szykuj auto na jutro- wskazuję na niego, po czym żegnam się z wszystkimi i biegnę za dziewczyną. Doganiam ją, zanim mija mój samochód.
-Wsiadaj- otwieram drzwi
-Jesteś pijany- marszczy brwi… oho.. widzę, że ktoś tutaj też nie trzyma się najlepiej
-Nie na tyle, żeby nie móc prowadzić. Wsiadaj- ponaglam ją i sam zajmuję miejsce kierowcy. Czekam chwilę, aż Julia w końcu wsiada. Szybko odpalam auto i wjeżdżam na ulicę, szczegółowo trzymając się przepisów. Zazwyczaj działa. Policja nie zwraca uwagi na grzecznych kierowców. Spoglądam na Julię i zauważam, że jej głowa odwrócona jest w stronę szyby, a ona opiera się o zagłówek. Kurwa.. niech tylko nie zasypia. Nie będę jej niósł do domu. Droga do domu nie trwa długo.. jednak dłużej niż zwykle, zważając na tępo jakim wracam zazwyczaj. Wysiadam z samochodu i podążam w stronę domu. Uśmiecham się pod nosem wiedząc, że Julia idzie za mną. Zostawiamy buty w korytarzu, po czym oboje wchodzimy po schodach na piętro. Zatrzymuję się przy jej drzwiach. Kiedy chce wejść już do pokoju. Opieram się o ścianę obok i spoglądam na nią
-Nie zaprosisz mnie?- pytam
-Wejdź- uśmiecha się lekko i wpuszcza mnie za sobą do pokoju. Kiedy wchodzę do środka, zaczynam działać.. teraz albo nigdy
~~Julia~~
Odkładam telefon na biurko i odwracam się w stronę Liama, o mało się z nim nie zderzając. Stał naprawdę blisko mnie i nie wiem czy to przez alkohol, ale mój puls zaczyna przyspieszać. Spoglądam mu w oczy, a on tak po prostu zaczyna mnie całować. Jestem tak zszokowana, że otwieram szerzej usta, dając tym samym mu pole do popisu. Pocałunek jest agresywny, szybki.. niedokładny. Chcę przestać, ale nie mogę. Nie jestem w stanie go odepchnąć. Jestem słaba nie tylko fizyczne, ale i psychicznie. Chcę czyjejś bliskości..
Cichy jęk wydostaje się z moich ust, kiedy Liam napiera na mnie swoim ciałem i popycha w stronę biurka. Nie mija wiele czasu, a ja siedzę na jego blacie z rozszerzonymi nogami. Liam stoi pomiędzy nimi, a jego usta nie opuszczają moich. Jęczę po raz kolejny, kiedy jego dłoń podąża wzdłuż mojego uda. Cholera, Julia ocknij się.. nie możesz.. nie możesz.. nie możesz. Pamiętaj o Jonathanie. Liam to nie człowiek dla ciebie.. ocknij się.. staram się przestać, ale nie potrafię. Każde słowo trafia szlak, kiedy dłoń Payna wślizguje się pod moją bluzkę. Chłopak przenosi pocałunki na moją szyję i pociąga za moje nogi, przybliżając mnie do jego ciała.
-Liam- wzdycham i wplątuje palce w jego włosy.. cholera nie mogę.. Jego usta delikatnie zasysają moją skórę, a ja po raz kolejny odpływam. Chcę więcej.. więcej jego. Teraz.. jutro o tym wszystkim pomyślę.. poruszam się niecierpliwie, napierając na niego swoim ciałem, na co przestaje  mnie całować. Spogląda mi w oczy i zaczyna się uśmiechać. Boże.. jestem pijana.
-Jesteś niecierpliwa- szepcze, nie spuszczając ze mnie wzroku. Przygryzam wargę i chcę go pocałować, jednak wtedy on się odsuwa..
-Nie dziś. Zmieniłem zdanie- mamrocze i się odsuwa. Co? Cholera co się dzieje?
Nie, nie rób tego, nie odsuwaj się.
Tak.. masz rację to nie powinno mieć miejsca.
Niee… Liam.. chcę cię pocałować.
Mam w głowię mętlik, a mu wydaje się to podobać
-Nie rób sobie nadziei.. –urywa i zupełnie się odsuwa. Obserwuje jak podchodzi do drzwi i je otwiera.
-Dobranoc..- mruga do mnie
-Julka..-kończy i wychodzi, zamykając za sobą drzwi. Siedzę na blacie mojego biurka i naprawdę nie wiem co mam o tym myśleć. Chcę więcej.. chcę Liama… Jonathana… Nie.. cholera.. Liam. Boże, ten chłopak miesza mi w głowie.. 




Hej kochani tym razem to ja witam was z nowym rozdziałem.. mam nadzieję że jest on dobry i wam się spodobał... :) 
pozdrawiam i dziękuję za poprzednie komentarze... czekamy na wasze opinie również tutaj ;)
                                      5 komentarzy= nowy rozdział  
Mrs.Horan