poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 10 - "Ale ja się chyba zakochałem..."

3 komentarze = 11 rozdział! <3


- Co to ma znaczyć?! - Rossie spojrzała na mnie, a ja śmiałam się w duchu, ale zachowałam kamienną twarz.
- Założyliśmy się... - Louis zaczął się tłumaczyć, co mnie jeszcze bardziej śmieszyło.
- Twój Liaś jest nadal twój. To był tylko taki żart - uśmiechnęłam się i poklepałam Liama po plecach, udowadniając, że miałam rację. Uśmiechnęłam się do Rossie zadziornie i poszłam do swojego pokoju. Słyszałam jak się kłócą. Zaczęłam się śmiać. Kto by pomyślał, że zrobi aż taką awanturę? 
- Teraz wolisz ją, tak?! A ja to co?! - usłyszałam ją na korytarzu. Czyli idą do Liama... - Dlaczego?! Liam, dlaczego?! - głos jej się łamał. Czyżby płakała? Jeszcze bardziej mnie to bawiło, ale zamierzałam słuchać dalej.
- Rossie. Nigdy nie byłem twoim chłopakiem, a nawet przyjacielem i nie zamierzam być. Mam dziewczynę - chciałam zobaczyć twarz Rossie! Usłyszałam tylko, jak go uderzyła i chyba kierowała się w moją stronę, co zdradziły jej różowe szpilki. Weszła od pokoju.
- Jesteś jego dziewczyną, tak?! Jak mogłaś! - podchodziła do mnie, a ja ją  ignorowałam i skupiałam się, żeby nie wyśmiać jej się w twarz.
- Patrz na mnie! - krzyknęła.
- Nie mam najmniejszej ochoty. I nie jestem z Liamem. - sięgnęłam po telefon i zaczęłam przeglądać galerie.
- Najpierw zabiłaś Jonathana, który był z tobą tylko dlatego, że ja wolałam Liama i chciał wzbudzić we mnie zazdrość! A teraz Liama chcesz zabić?! Co zrobisz?! Podpalisz go?! - trochę zabolało mnie, że myśli, że to przeze mnie Jonathan umarł, że to ja Go zabiłam.
- Nie zabiłam Jonathana. Wyjdź z mojego pokoju - wycedziłam przez zęby.
- Kłamiesz! Zabiłaś Go! Jak mogłaś!  - spoliczkowała mnie. Tego już nie wytrzymałam.
- Wyjdź z mojego pokoju! Nie rozumiesz?! - wstałam. - Twój Liaś cie nie kocha i nigdy nie pokocha! Jesteś wstrętną babą, która myśli, że cały świat ją uwielbia! Obwiniasz wszystkich o wszystko, chociaż większość jest przez ciebie! Wiesz czemu Jonathan zginął? - pojedyncza łza spłynęła mi po policzku - Przez ciebie. Kłóciliśmy się przez ciebie - pokazałam na nią palcem - Mówiłam Mu, co o mnie mówiłaś! Jak mnie nazwałaś i że na niego nie zasługuję! Zaczął się denerwować, bo myślał, że przestałam wierzyć, że mnie kocha! Zaczął przeklinać! Cały czas myślał o tym, czy zgodzę się za niego wyjść, założyć rodzinę! W końcu wysiadłam! Stracił panowanie i ciężarówka w niego wjechała! - nie kontrolowałam łez. Cały czas patrzałam jej w oczy. Wyraźnie się przestraszyła, bo odsunęła się kilka kroków do tyłu i patrzała wszędzie, tylko nie na mnie. 


- A teraz wynocha! Nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy! Rozumiesz?! Nienawidzę cie! Gardzę tobą! - wyszła trzaskając drzwiami. 
Położyłam się na łóżku i znowu płakałam. 



Chciał Ci się oświadczyć. Oświadczyć po wyścigu.
 Przez Ciebie mój braciszek nie żyje. 
On cię kochał, a ty go olałaś... 
Zginął przez ciebie. 
Wszystko wracało... 
Powinnaś umrzeć razem z nim! 
To, że cię nie lubię nie oznacza, że chcę twojej śmierci...
Ograniczamy spotkanie siebie do minimum.
Zakończmy wojnę między nami...
Leżałam tak dość długo. Może nawet kilka godzin. Łzy nie przestawały płynąć. Usłyszałam pukanie. Nic nie odpowiedziałam. Chciałam być sama.
- Julia... - Liam wszedł do pokoju i usiadł na łóżku, obok mnie. Byłam odwrócona do niego tyłem i się nie odzywałam.
- Wszyscy już poszli... - poczułam, że położył się, więc się odwróciłam - żyjesz?
- Tak. Jakoś, jeszcze - uśmiechnęłam się słabo.
- Chciałem Cię przeprosić za Rossie... 
- To nie twoja wina. Ten zakład był głupi i tyle - spojrzałam mu w oczy.
- Mi się podobało, jak walczyłaś - zaśmiał się - A jak przegrałaś, to twoja mina była bezcenna. - zaśmialiśmy się.
- Serio było aż tak źle? - wytarłam łzy. 
- Trochę... 
- Kłamca! - walnęłam go poduszką. On wziął swoją i zaczęliśmy się bić. Po chwili jednak straciliśmy energie i położyliśmy się na  łóżku. Leżeliśmy w ciszy dobre 10 minut zanim zdobyłam się na odwagę zapytać.
- Liam... Dlaczego wcześniej mnie tak nie lubiłeś? - widziałam, że to go trochę zdziwiło. Zaczął nad tym trochę myśleć, przez co znowu zapanowała cisza.
- Jak nie chcesz mówić, to nie musisz.. - powiedziałam speszona. Zły krok... A było tak fajnie! Poczułam, jakbyśmy się znali od dawna!
- Kiedyś Ci na pewno powiem. Tylko nie teraz, okej? - spojrzał na mnie. 
- Jasne. - znowu ta męcząca cisza.
- Chciałam zobaczyć minę Rossie! Bardzo była zła? Mocno oberwałeś? - zaśmiałam się na samą myśl.
- Bardzo śmieszne! - powiedział sarkastycznie i sam się zaśmiał - na prawdę bolało. Miałem cały czerwony policzek!
- Musiało boleć... Biedaczek - powiedziałam z sarkazmem w głosie.
I znowu cisza...
- Wiesz... Podobało mi się to... - spojrzałam w jego oczy. 
- Co? To jak Rossie Ci przywaliła z liścia, czy to jak ja cie okładałam poduszkami i wygrałam? - zaśmiałam się cicho, a chłopak razem ze mną.
- To takie, zanim Rossie przyszła. - poruszał zabawnie brwiami. O co mu chodzi?... A no tak! Pocałunek? Liamowi chodzi o pocałunek?! Przecież... Nie! To niedorzeczne!
- Ale co? - byłam nieźle zaskoczona.
- To - pocałował mnie. Że co?! Byłam kompletnie zaskoczona, ale oddałam pocałunek. Nie wiem czemu... To było tak strasznie głupie, nieodpowiedzialne, krępujące, nie na miejscu. Oderwał się ode mnie. Spojrzał mi w oczy, a ja odwróciłam wzrok.
- Chyba powinieneś już iść... - odwróciłam się do niego plecami.
- Nie podobało ci się? - nie zamierzał wychodzić.
- Masz dziewczynę,a ja chodziłam z twoim bratem. To trochę nie na miejscu... - przełknęłam ślinę - po za tym, ty mnie nie lubisz. Ty mnie tylko nie nienawidzisz.
- Sam zerwała ze mną... Po tym, jak Rossie poszła do Ciebie...
- Więc wyżalać smutki przyszedłeś do mnie? - bardziej stwierdziłam.
- Nie... Chyba Cię polubiłem... - zawstydził się lekko. Odwróciłam się w jego stronę.
- Przez to ten pocałunek? - zapytałam patrząc mu w oczy. 
- Ja... - westchnął.
- Zapomnijmy o tym, dobrze? - pogładziłam go po policzku.

- Ale ja się chyba zakochałem... - Liam spuścił wzrok.
- Sam też tak mówiłeś. A zresztą jeszcze nie tak dawno mnie nienawidziłeś. Znamy się jakiejś kilka dni... 
- Dobra. Zapomnijmy. Idź spać. Dobranoc - wyszedł. Obraził się? To nie moja wina! Ja się tu nie bawię w pokochaj każdą dziewczynę! Wzięłam swoją piżamę i poszłam się wykąpać. Zajęło mi to 10 minut. Położyłam się i zasnęłam.

Obudziłam się zalana potem. To było straszne! Była dopiero 4.00, a ja już od 2 godzin nie umiałam zasnąć. Pamiętam, jak w takich sytuacjach zawsze dzwoniłam po Jonathana. Wtedy już spałam normalnie. Może z Liamem będzie podobnie? Nawet nie wiem kiedy i jak, ale znalazłam się pod drzwiami do jego pokoju. Zapukałam, ale nikt nie odpowiedział. Liam pewnie spał. Weszłam cicho do pokoju. Zaczęłam szturchać Liama, żeby się obudził, ale ten nadal spał. W końcu mi się udało.
- Julia? - zapytał zaspany. Miał taką słodką chrypkę! Julia! Nawet o tym nie myśl!
- Ja... Ja.. - zaczęłam się jąkać. - Nie mogę spać. Mogę się położyć obok ciebie? - było mi strasznie głupio.
- Jak się zmieścisz... - uśmiechnął się. 
Szybko skoczyłam na łóżko i przykryłam się kocem, który leżał obok. 
- Idziesz dzisiaj do pracy? - zapytał, zgaszając światło.
- Tak, niestety. Na 10. 
- Gdzie będziesz pracować? - odwrócił się w moją stronę. Udawałam, że nie widzę jak mi się przygląda.
- W kawiarence. 30 minut drogi stąd 
- To lepiej idź już spać... - wzięłam jego rękę i położyłam ją gdzieś z tyłu, a sama wtuliłam się w nagi tors Liama.
- Tak to ja mogę zasypiać... - powiedziałam z uśmiechem i zamknęłam oczy. Pocałował mnie w czoło i zasnęłam.
-----------------------------------------------------
Ha! Rozdział taki sobie... Nie miał być taki. Miał być kompletnie inny! Miała się polać krew, potłuczone szkło! A tu co?... Sama nie wiem. Ostatnio mój humor się troszkę zepsuł. Nie chcę mi się nic! Mam nadzieję, że mi wybaczycie! Kocham was! Tak bardzo chcieliście ten pocałunek... ;') XD
Z racji tego, że mam ferie może uda mi się jeszcze w tym tygodniu napisać kolejną część, jak będą 3 komentarze! <33
PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY! 
~Minka1D