sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 6 - " Ty tego nie widzisz...? "


Pojechałem do naszego ulubionego klubu. Była długa kolejka, ale ja tylko podszedłem do ochroniarza i przywitałem go, od razu mnie wpuścił. Przy naszym stoliku siedzieli już wszyscy. Wszyscy tam  wiedzą czym się zajmujemy, ale oczywiście ci co powinni wiedzieć. Na przykład obsługa lokalu czy ochroniarze... Zawsze rezerwują nam stolik przy ścianie na poboczu, żeby nikt nam nie przeszkadzał.
- Cześć chłopaki - uściskałem każdego i usiadłem na swoim miejscu.
- I co? Co taki wkurzony? - Niall upił łyk swojego piwa.
- Aaa... Jest coś do picia? - ściągnąłem kurtkę i zawiesiłem na swoim krześle.
- Taa... Zaraz Sam ci przyniesie... - Louis zaśmiał się.
 Dobrze wie, że kiedyś mnie coś łączyło z Samantą, ale to dawno...
- No to co się stało? - Zayn poprawił się na fotelu i czekał, aż im wszystko opowiem.
- Yhm... Od czego tu zacząć? Przychodzę do domu. Wchodzę do kuchni po butelkę wody i co widzę? Julia połyka tabletki garściami... Patrzy na mnie... Zaczęła mnie przepraszać, jej oczy były sine od płaczu, cała się trzęsła... Straciła przytomność Ledwo co jej serce biło! Zadzwoniłem po karetkę, obudziła się kolejnego dnia. Gdyby nie ja umarłaby...  Ustaliłem z nią tylko to, żeby nie wchodziła mi w drogę i nawzajem....
- Ej.. Stary to jest jak w jakieś dobrej komedii. - zaczynają się śmiać.
Mi wcale nie jest do śmiechu... Chyba pierwszy raz uratowałem komuś życie. Bałem się jej śmierci, ale czemu? Przecież codziennie zabijam kogoś... Czy to bronią czy rękami... Nogą czy łokciem....
- Liam ! - Sam przytuliła się do mnie.
Oczywiście odwzajemniłem uścisk. Ona jedyna mnie rozumie.
- Hej - uśmiecham się do niej. - dawno się nie widzieliśmy, co?
- No jakieś dwa miesiące! Co się stało? Czemu nie ma Jonathana? Jest z Julią? - spojrzała na mnie. Przecież ona nic nie wie...
- Jonathan... On... Nie ma go.   - Harry widząc moje zakłopotanie powiedział za mnie.
Samanta zakryła dłonią usta, i zaczęła płakać w moją koszulkę, znowu się przytulając.
- Ja.. przepraszam. Nie wiedziałam... Jest mi strasznie przykro Liam... - objąłem ją i zacząłem uspokajać głaskając  po jej blond włosach.
- Nic się nie stało...  - uśmiechnąłem się do niej słabo.
- A co z Julią? Jak ona sobie radzi? To był jej chłopak , tak?
- Narzeczony - wtrącił Mulat.
- Oświadczył jej się?! To wspaniale! Ale...
- Nie całkiem... Miał jej się oświadczyć jak wygra wyścig... Jechała z nim. Z tego co wiem, pokłócili się i Julia wysiadła... Jonathan chciał wygrać ten wyścig dla  Niej ! Olała Go... Jonathan tak się zestresował... i.. ciężarówka w niego wjechała. Kierowca ciężarówki przeżył... Miał tylko coś złamane, a Jonathan stracił życie... Ja brata, oni - pokazałem na chłopaków - oni przyjaciela, a Julia chłopaka...
  - Zabijecie tego kierowce? - łzy z jej policzków spływały na moją koszulkę, bo cały czas się do mnie tuliła. To taka typowa kobieta... Z nią porozmawiam o wszystkim. Wiedziała czym się zajmujemy, ufamy jej.
- Właśnie nie wiemy... Zabijemy pierw Julie czy kierowce ciężarówki? - Louis spojrzał w moją stronę. Nigdy nie zabijaliśmy kobiet...
- Nie możecie jej zabić! Wiem, że jej nie lubicie, ale jej tak samo zależało na Jonathanie. Wiem, że wam go brakuje, jej też... A tak w ogóle nigdy nie zabijaliście kobiet, a co z waszą zasadą? - Sam gwałtownie wstała. Jakby brzydziła się nas... Stanęła pod ścianą i wytarła łzy. Louis chyba się zawstydził, bo wyszedł, mówiąc, że do łazienki, ale wszyscy i tak wiedzieliśmy gdzie idzie, na fajki.
- Ma rację... - zaczął Niall
- Sam... - nawet na mnie nie spojrzała. - Ej... Skarbie - znowu nic.
- Nie obrażaj się... Obiecuję, że nic nie zrobię Julii. - podszedłem do niej i próbowałem jakoś zwrócić na siebie uwagę.
- Miałam ci przynieść piwo, sorry zapomniałam - poszła.
Wróciłem na swoje miejsce.
- ''Skarbie'' mówisz do niej? Znowu jesteście razem? - Niall nie mógł się powstrzymać, jak sądzę.
- Nie, nie jesteśmy, ale czasami tak mówimy do siebie, jakiś problem? - spojrzałem na niego.
- Nie... Chyba. Nigdy nie zrozumiem kobiet...
Nastała cisza. Harry pisał z kimś sms'y. Louisa nadal nie było. Niall pił. Zayn siedział i myślał.
     Sam przyniosła mi piwo i szybko wyszła. Szybko wypiłem i poszedłem za nią. Nie lubię, jak ona się na mnie obraża.
- Hej... Mała. Co ci? Okres masz? - uśmiechnęła się lekko.
- Nie. Ale trochę przybiło mnie to, że nie ma Jonathana...
- Mnie też jest przykro, ale pomyśl tak. Jonathan by nie chciał, żebyś się smuciła, prawda?
- No... Tak. - uśmiechnęła się do mnie. - chcesz?  - dała mi kolejne piwo, szybko wypiłem i odłożyłem szklankę na blat.
- Chodź tańczyć - pociągnąłem ją w stronę parkietu.
- Liam, ja nie mogę. Pracuje...
- Oj tam... Na pewno nie - pociągnąłem ją drugi raz.
- Na pewno tak - uśmiechnęła się i puściła moją rękę.
- No choooodź! - poddała się.
- Jak mnie wywalą z pracy, to ty mi nową znajdujesz...
- Oczywiście - pocałowała mnie. Zignorowałem to i poszliśmy w drugą część lokalu gdzie było bardzo głośno. Zaczęliśmy tańczyć najpierw szybkie piosenki, a potem wolniejsze. W końcu wolny taniec. Sam położyła głowę na moim ramieniu.
- Nic nie zauważyłeś, prawda? - szepnęła mi do ucha.
- Nie? O co chodzi? - zmartwiłem się nieco.
- O nic, o nic - tańczyła dalej, ale bardziej spięta.
- Chodzi o pocałunek? Nic nie szkodzi, możesz mnie całować jeśli chcesz...
- Nie, nie o to chodzi - puściła mnie i pobiegła.
Uciekła.  Samotnie więc wróciłem do chłopaków. Został tylko Harry, bo reszta pewnie tańczyła.
- Co tam? - spytał po chwili.
- A nic. Samanta się dziwnie zachowuje... Nie rozumiem.
- Nie zauważyłeś? - spojrzał na mnie, jakby to było oczywiste.
- No nie! Powiedz o co chodzi!
- Jejku... Niech sama ci to powie, albo domyśl się...
- Idę po piwo, przynieść ci?
- Nie, kieruje.
 Czasami nie rozumiem Stylesa. Przychodzi na imprezy, nie pije, nie tańczy. Tylko gada. Gadać to można w domu... Ale nie na imprezie!
Podszedłem do baru. Była tam koleżanka Sam.Zaczepiłem ją  i poprosiłem, żeby zawołała do mnie Sam. Po chwili wróciła i powiedziała, że już jej nie ma, bo skończyła prace. No nic... Wypiłem jeszcze kilka piw, może kilkanaście i Hazz odwiózł mnie do domu.

 *** Julia ***

  Wróciłam do domu Payneów dopiero rano na drugi dzień. Dzisiaj ma przyjść do mnie psycholog. Nie chcę z nikim o tym rozmawiać, no ale sama się w to wpakowałam... Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam się kąpać. Zajęło mi to jakieś 5-10 minut. Ubrana zeszłam na dół by trochę posprzątać. Tak jak myślałam, nikt nie sprzątnął tych tabletek. Szybko wyrzuciłam je do kosza. Ktoś zapukał do drzwi. Z tego co wiem, Pani Payne pracuje, a Liam śpi po imprezie. Poszłam otworzyć drzwi.
- O hej, Julia.
- Cześć.
- Jest Liam?
- Wczoraj był na jakiejś imprezie, wrócił całkiem pijany i jeszcze śpi... Może zaraz się obudzi. Chcesz wejść? - otworzyłam szerzej drzwi.
- No dobrze, ale mam tylko godzinę. Potem samolot.
- Wyjeżdżasz gdzieś?
- Tak, niestety. Na kilka miesięcy. Do mamy. Dawno jej nie widziałam.
Poszłyśmy do kuchni. Zrobiłam kawy dla nas i z szafki wyciągnęłam jakieś ciasteczka.
- Od kiedy ty mieszkasz u Liama?
- Aaa no tak... Po śmierci Jonthana jakoś tak się ułożyło... Mój wujek musiał wyjechać do Irlandii, a Pani Payne zgodziła się mnie tu przenocować na kilka miesięcy.
- Rozumiem... Pewnie Liam nie był zadowolony, co? - spytała, chociaż widać było, że znała odpowiedź.
- Nie był, ale jakoś sobie daje radę... Chyba.
- Wczoraj trochę na ciebie narzekał, ale chyba się przyzwyczaił... Mam do ciebie sprawę... - zaskoczyła mnie ta wiadomość, ale słuchałam dalej -  Musisz uważać na Liama i jego paczkę. Nic mu nie mów, że ci to mówiłam. Liam nie jest taki jak sobie wyobrażasz jest groźniejszy, straszniejszy, silniejszy. Musisz uważać. Lepiej nie wchodź mu w drogę. Proszę cię uważaj, dobrze? Jak coś się będzie działo. Cokolwiek. Zadzwoń, pomogę ci jakoś, tylko nic nie mów Liamowi. - wyciągnęła z torebki kawałek papierku i podała mi go. Schowałam go do kieszeni. Zdziwiło mnie to... Przecież są przyjaciółmi, a ona mnie przed nim ostrzega? Dziwne...
- No nic. Chyba pora się pożegnać.
- Nie obudzisz Liama?
- Nie. Raczej nie. Chociaż.... Dobra.
 Zaprowadziłam Sam do pokoju Liama i wpuściłam ją. Poszłam do swojego pokoju. Co ja teraz będę robić?

*** Liam ***
- Liam... Proszę obudź się... Zaraz jadę... - gwałtownie wstałem i spojrzałem na Sam.
- Jak to jedziesz? Wyjeżdżasz?
- Jadę do mamy na kilka miesięcy. Przyjechałam, żeby coś ci dać. Nie zauważyłeś tego wczoraj... - wyciągnęła kartkę z torebki i dała mi ją. Otworzyłem i zobaczyłem napis "Kocham cię".
- Sam... ja ... - zatkało mnie.
 Przecież byliśmy ze sobą. Ona znalazła sobie Joe. On był jej księciem.
- Ja wiem, nie powinnam. Przepraszam, musiałam ci to powiedzieć - wyszła.
Dlaczego ona zawsze ucieka?
 Pobiegłem za nią. Krzyczałem jej imię. Chociaż miałem kaca, liczyła się tylko ona. W końcu zwolniła. Zatrzymała się i popatrzała w moją stronę. Zauważyłem łzy spływające po jej policzkach. Nie chcę widzieć jej smutnej, to łamie mi serce.  Pocałowałem ją. W tym pocałunku oddałem jej całą moją miłość do niej.
- Ja też cie kocham.... Kiedy masz samolot?  - uśmiechnęła się, promieniała szczęściem.
- O 15. Ale muszę jeszcze jechać na lotnisko.
- A i jeszcze jedno. Nie jedziesz ze mną, nie chcę płakać jak będę wsiadać do samolotu - zaśmiałem się. - i drugie, jak Julii spadnie chociaż włos z głowy, znajdę cie i skopie ci tyłek, chociaż cie kocham... Jak dobrze, że w końcu mogę to powiedzieć!
- Kocham cię . Kocham cię. Kocham cię Liam! - przytuliła się do mnie mocno. - będę za tobą tęsknić, mam nadzieję, że nie znajdziesz sobie innej...
- Na pewno nie. Obyś ty nie znalazła sobie tam gdzieś Joe. - walnęła mnie lekko w ramię. Zaśmialiśmy się. Znowu się pocałowaliśmy.
- Będę dzwonił, codziennie, dobrze?
- Tak, tak... Ale wiesz, że będzie inna strefa czasowa? Jakieś siedem godzin... - zaśmiała się.
- Trudno. Damy radę. My mamy nie dać? Chyba żartujesz... - i wyszła... Zostawiła mnie. Teraz wyjedzie. Moja miłość...

Uhuhu.... Liam zakochany? Tak, jakoś taki pomysł mi przyszedł do głowy! Jak wam się podoba?
Proszę SKOMENTUJ :D
 ~Minka