Ludzie którzy byli ważni i nagle zniknęli... Tak właśnie jest ze mną..
Siedzę na parapecie w swoim ponurym i ciemnym pokoju. Jest już 2:00 a ja nie mam zamiaru się kłaść. Oparłam głowę o szybę i objęłam kolana rękoma. Od kilku dni spędzam tak każdą noc.
Bo nie ma nikogo kto mógłby mnie utulić do snu... banalne prawda?
Mam 20 lat a do zaśnięcia potrzeba mi tylko tego... Drugiej osoby którą dotąd był mój Jonathan… Westchnęłam na wspomnienie jego ślicznych ciemnych oczu i czarującego uśmiechu...
Tego jak do mnie mówił i jaki był kiedy byliśmy tylko my…
Spojrzałam na drogę przebiegającą obok mojego domu… wspomnienia…
Wszystko wraca jak bumerang chociaż tak bardzo tego nie chcę…
**Wspomnienie**
Uhg.. jest już 18:40 za jakieś 20 minut Jonathan powinien po mnie przyjechać.Jestem już wykąpana, włosy zostawiłam rozpuszczone a na twarz nałożyłam dużą ilość kosmetyków.
Mocny makijaż jest idealny właśnie na takie wyścigi. Moja krótka spódniczka która sięga do połowy ud i obcisła bluzka idealnie do siebie pasują a czarna kurtka pozwala zakryć co nieco jednak dodać całości wyrazu. Ostatni raz poprawiam swój makijaż i poprawiam włosy kiedy dzwonek daje mi znać że mam gościa. Podbiegam do drzwi ze szpilkami w ręce i szybko je otwieram
-Cześć skarbie, gotowa?- Jonathan uśmiechnął się do mnie szeroko dokładnie mi się przyglądając po czym zrobił krok do przodu obejmując mnie w pasie i składając krótki pocałunek na moich ustach.
-Możemy iść- uśmiecham się po czym zamykam drzwi na klucz i razem podążamy w stronę jego sportowego auta. Dziś Jonathan bierze udział w wyścigach, a ja będę jego osobą towarzyszącą…
Po około 20 minutach jazdy wysiadamy z auta i podchodzimy do Liama - brata Jonathana i jego paczki.
Wiem, że nikt z nich mnie nie lubi, ja też za nimi nie przepadam, więc całuje Jonathana w policzek i odchodzę on nich. Chciałam iść po jakieś piwo, ale po drodze spotkałam swoje przyjaciółki. Zaczęłyśmy rozmawiać na przeróżne tematy, ale jak zawsze skończyło się to na komplementowaniu mojego chłopaka i jego przecudnego, przystojnego brata, który mnie nienawidził...
- Ja nie rozumiem czemu Jonathan wybrał właśnie ciebie - Rossie popatrzała na mnie wzrokiem mordercy, upiła kolejny łyk piwa i kontynuowała - mógł wybrać mnie, ale nie... Wybirał sobie najbrzydszą...
- Ros uspokój się! Za dużo wypiłaś i zaczyna ci odwalać! Jak się uspokoisz to zadzwoń, bo na razie nie wiesz co mówisz...! - odeszłam od nich ze łzami w oczach. Wiem, że ona jest pijana, ale nie powinna tak mówić o swojej przyjaciółce! Stanęłam przy aucie Jonathana i rozglądałam się za nim, ale nie umiałam go nigdzie znaleźć...
***Oczami Jonathana***
Staliśmy z chłopakami w tłumie ludzi przychodzących na wyścig, w którym miałem brać udział.- Chłopaki, a co wy myślicie o Julii? - zapytałem nie zwracając uwagi na to że właśnie rozmawiali na temat następnego wyścigu, który miał być w sobotę, czyli za trzy dni.
Wzrok wszystkich powędrował na mnie i tak jakby spoważnieli.
- Sam wiesz, że jej nie lubimy... Więc po co pytasz? - oczywiście mój brat zaczął mówić pierwszy, bo reszta patrzała na mnie jak na debila.
- Nie nic... Najwyżej dowiecie się później - zacząłem odchodzić od nich i kierować się w stronę mojego auta, ale ktoś mnie zatrzymał, ciągnąc za ramię. Liam był chyba trochę wkurzony...
- O co ci chodzi? Obrażasz się, bo nie lubię twojej laluni? Sam wiesz, że jak ona się dowie o gangu, to nas wyda... Więc nie wiem jak ty, ale ja nie chcę do więzienia, bo mój kochany brat znalazł sobie jakąś dziunie ! - dobrze, że było na tyle głośno, że nikt nie usłyszał tego, co właśnie powiedział Liam.
- Kocham ją... I wiesz co? Nie obchodzi mnie czy ją lubisz czy nie, ale dzisiaj jej się oświadczam ! Na wyścigu, zaraz jak wygram... - popatrzał na mnie jak na idiotę. Wyciągnąłem z kieszeni mojej kurtki pudełeczko i pokazałem Liamowi. Otworzył, a jego oczy mentalnie się powiększyły.
- Przecież to kosztowało tysiące!
- Ona znaczy dla mnie więcej niż ten nasz gang, czy forsa. Ona jest kimś kto mimo deszczu wyjdzie ze mną na dwór... Akceptuje moje złe i dobre dni. Rozumie, kiedy nie mogę pójść z nią na kawę czy obiad, bo mam akcję.
- Stary szybko chowaj to - Liam dał mi pudełko - Julia tu idzie... Ja zmykam! Cześć! - pomachał mi i odszedł.
- Jonathan... - usłyszałem ją i automatycznie się odwróciłem.
- Tak skarbie? - popatrzałem na nią i przytuliłem. - płakałaś?
- Rossie stwierdziła, że na ciebie nie zasługuje... - jej śliczne czekoladowe oczy się zaszkliły i położyła głowę na moim ramieniu. - Jon... A może... Ona ma rację? Może nie pasujemy do siebie...? Może nie jesteśmy sobie pisani? - szybko podniosła głowę i stanęła na palcach, żeby popatrzeć mi prosto w oczy. Moja słodziutka niska ukochana.
- Nawet tak nie mów... Czy to znaczy, że nie chcesz ze mną być? - popatrzałem na nią ze smutkiem, ale ona szybko zaprzeczyła. Kamień spadł mi z serca...
- Pewnie, że chcę z tobą być! Tylko... czy ty chcesz?
- Czy ty myślisz, że ja nie chcę z tobą być, ale zabieram cię tutaj... że specjalnie dla własnej nie przyjemności odwiedzam z tobą najdroższe restaurację? Ja nawet śnie o tobie, a ty myślisz, że ja chcę z tobą zerwać? Czy ty śmiesz wątpić w swojego najlepszego na świecie chłopaka? - zaczęła się śmiać i pocałowała mnie krótko w usta.
- Kocham cię ty mój najlepszy na świecie chłopaku - pocałowała mnie w policzek i zaczęła odchodzić.
- Ej... Gdzie ty idziesz?
- Do samochodu głuptasie... Zaraz wyścig - uśmiechnęła się i zaczęła biec w stronę auta, bo wiedziała, że nienawidzę kiedy mówi do mnie 'głuptasie'
- wsiadła do auta,a ja wraz za nią.
- Dzisiaj ci się upiecze, ale tylko dlatego, że zaraz będzie wyścig... - popatrzałem na nią - Ale za to musisz mi dać buziaka.
Popatrzała na mnie dziwnie. Uśmiechnęła się i pocałowała w policzek. Zadowolony odpaliłem auto i pojechałem przed linie startową. Teraz czekałem tylko na panią, która miała pozwolić mi jechać i po jakiś 3 minutach tak się stało i wystartowałem...
***Oczami Julii***
Siedziałam na wygodnym fotelu przy moim chłopaku, który cały czas przeklinał.- O co chodzi? - spojrzałam w jego stronę, ale on nic nie odpowiedział, nawet na mnie nie spojrzał... Tak jakby w ogóle mnie nie było... Chodzi o Rossie? Czy może o mnie? Może on wcale nie chcę ze mną być? Z jego ust wychodziły przekleństwa...
- Co się dzieje? - znowu nic... Jest w innym świecie czy co? - Jonathan! - nawet na mnie nie spojrzał...
zaczyna mnie to denerwować. odwróciłam się do niego plecami, oczywiście jak najwięcej mogłam.
- Julia... - ignorowałam go, tak jak on przed chwilą mnie... - No, ej... Przepraszam, jasne? - nadal nic nie odpowiedziałam. - Przestań się obrażać... Ten wyścig jest dla mnie bardzo ważny!
- A dla mnie ważny jesteś ty! - dlaczego muszę być, aż taka wrażliwa! Łzy zaczęły spływać mi po policzkach...
- Hej... Przecież tutaj jestem...
- Tak? Jakoś nie zauważyłam! Przed chwilą liczył się dla ciebie tylko ten wyścig!
- Okej, jak masz się tak zachowywać to lepiej wyjdź z tego auta...
- Dobra, tylko zahamuj - byłam pewna, że dobrze robię. Wiem, że jak on wpadnie w szał to jest zdolny do wszystkiego...
- Tylko żartowałem. - zaśmiał się
- Ale ja nie! Zahamuj bo chcę wyjść! teraz! - zrobił to o co go poprosiłam. Wysiadłam, a Jonathan przekonywał mnie, żebym nie wychodziła, ale nie dałam się namówić.
Nie byłam zbyt daleko od domu, poznawałam tę okolice. Po około 20 minutach byłam w domu. Ściągam szpilki i wbiegam do swojego pokoju, żeby tylko położyć się spać. Nawet nie przebrałam się do piżamy, nie zdążyłam, bo zapadłam w sen...
Około 8 obudziłam się i pierwsze co zrobiłam to poszłam do łazienki wykąpać się i umyć zęby. Nie suszyłam włosów, bo mają dużo czasu na wyschnięcie. W sumie nie mam nic do roboty. Postanowiłam zadzwonić do Jonathana. Chciałam go .. przeprosić? W sumie nie miałam za co, ale nie chcę żeby tak się wszystko między nami skończyło... Dzwoniłam chyba z 10 razy, ale nie odbierał. Nie chcę ze mną gadać? No trudno... Zrobiłam sobie jajecznice i zjadłam ją samotnie, bo wujek najwidoczniej pracuje. Zadzwonił mój telefon, łudziłam się, że to Jonathan, ale jednak to nie on... To była jakaś pielęgniarka informująca mnie o wypadku Jonathana....