Jonathan.. po wyjściu Liama ze szpitala pozwolono mi się z
nim pożegnać, wtedy widziałam go po raz ostatni…
Dwa dni temu…
Dwa dni temu odbył się jego pogrzeb…
Nie poszłam. Nie mogłam. Liam nie pozwolił mi na to, a ja…
Nie chcę mieć go za wroga, choć pewnie już tak jest..
To boli. Cholernie boli myśl, że nie mogłam z nim tam być.
Nie mogłam pożegnać go tak jak należałoby to zrobić. Bałam się tych spojrzeń…
bólu, smutku i nienawiści w ich oczach skierowanych w moją stronę…
7:00..
Kolejny dzień, zaczął się tak jak wczoraj.. i przedwczoraj..
i kilka dni wstecz..
Zrzuciłam z siebie koc i w końcu wstałam z niewygodnego
parapetu. Wytarłam oczy i ruszyłam do łazienki. Jak wyglądałby mój normalny
dzień?
Pewnie wciąż bym spała. Nie sama.. z Jonathanem. Później
pewnie zabrałby mnie gdzieś. Może w jego ulubione miejsce? Może pomagałabym mu
w naprawie jego ukochanego samochodu? Może siedzielibyśmy tutaj, oglądając
filmy? Nie wiem.. nigdy się nie dowiem..
Stanęłam przed lustrem i po raz kolejny spojrzałam w swoje
zmęczone, zapłakane i opuchnięte oczy. Wrak człowieka… właśnie tym teraz
jestem. Westchnęłam, po czym zdjęłam z siebie koszulkę i spodenki. Wzięłam
szybki prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w kucyk, po czym umyłam zęby.
Daruję sobie makijaż, nie muszę się nikomu podobać. Nie mam na to siły. Podeszłam
do mojej szafy po czym wyciągnęłam z niej stare, czarne dżinsy i ulubioną, luźną
koszulkę. Zamknęłam szafę, po czym podeszłam do fotela i zabrałam z niej bluzę
Jonathana. Noszę ją praktycznie codziennie. Nie potrafię przestać. Przecież
tylko to mi zostało…
Wyszłam ze swojego pokoju i od razu podeszłam do drzwi
frontowych. Założyłam stare trampki i wyszłam z mieszkania, w kierunku
cmentarza. Po drodze kupiłam mały bukiecik kwiatów i zaniosłam go na grób
Jonathana. Jestem tu pierwszy raz. Pierwszy, ale nie ostatni. Klękam przy nim i
układam bukiecik tuż przy tabliczce.
-Skarbie… -łkam cicho i przejeżdżam dłonią po jego imieniu
-Przepraszam, że nie przyszłam. Powinnam tutaj być. Mimo
wszystko prawda? Bałam się.. wiesz, że nikt z twoich znajomych mnie nie lubił.
Wiesz… Liam twierdzi, że to moja wina. Ma rację. Nie powinnam cię zostawiać.
Ale powiedział mi. Chciałeś mi się oświadczyć? Naprawdę Jonathan? –zapytałam,
ocierając łzy
-Wiesz, że bym się zgodziła, prawda? Kocham cię. Zawsze
będę. Dlaczego odszedłeś? Dlaczego?- płaczę, po czym jeszcze bardziej się kulę,
zakrywając twarz dłońmi.
-Co mam teraz zrobić? Tylko przy tobie czułam się
bezpiecznie, normalnie. Wiedziałam, że byłam kochana. Z resztą.. zawsze mi to
powtarzałeś. –uśmiecham się delikatnie
-Tęsknię. Tęsknię za tobą Jonah.. za twoim głosem,
uśmiechem, dotykiem, zapachem… za wszystkim i…
-Co ty tutaj do kurwy robisz?!- słyszę za sobą, więc
natychmiast podnoszę głowę
-J..ja..- jąkam się wstając na nogi i strzepując piach z
moich kolan
-Chyba mówiłem ci, żebyś się tutaj nie pojawiała!- Liam
wrzeszczy na mnie, pochodząc bliżej.
-Ja.. miałam nie przychodzić na pogrzeb… Musiałam…- zaczynam,
ale mi przerywa
-Nie obchodzi mnie co musiałaś. Wynoś się stąd- syczy, a ja
nawet nie mam na tyle odwagi, żeby na niego spojrzeć
-Liam..- zaczynam
-Zamknij się.. idź stąd!- po raz kolejny podnosi głos, a
starsza kobieta kilka metrów dalej spogląda na nas ze smutkiem.
-Proszę cię…- łkam i zaczynam wycierać cieknące łzy. Kiedy
widzę, że Liam podchodzi coraz bliżej, chcę się odsunąć, ale nogi odmawiają mi
posłuszeństwa. Chłopak staje tak blisko mnie, że prawie stykamy się nosami, po
czym chwyta za mój podbródek, pociągając go w górę tak, żebym na niego
spojrzała
-Spójrz- syczy, kiedy siłą kieruje moją twarz w kierunku
nagrobka
-Mój brat. Leży tam. Przez ciebie. Mówiłem ci, żebyś
zniknęła mi z oczu, żebyś nigdy więcej nie stanęła mi na drodze. Jak śmiesz się
tutaj pojawiać…- jestem przerażona, kiedy po raz kolejny kieruje mną tym razem
tak, żeby spojrzeć na niego. Wprost w jego brązowe rozwścieczone oczy.
-Tak bardzo zależy ci na tym, żeby być moim wrogiem?
Dlaczego? Po jaką cholerę tutaj jesteś?- pyta
-Bo go kocham Liam. Kocham go tak jak ty. Proszę cię pozwól
mi. Pozwól mi tutaj przychodzić. Tylko tutaj. Obiecuję, że nigdzie więcej mnie
nie zobaczysz. Nie spotkamy się. Będę cię unikać. Tylko pozwól mi..błagam- łkam,
a on w końcu puszcza mój podbródek. Liam spogląda na ziemię, po czym przenosi
wzrok na bukiecik, który przyniosłam.
-Rób co chcesz… mam to gdzieś rozumiesz? Nie obchodzi mnie
co czujesz.. Ja nie chcę cię tu widzieć. Przychodź. Może mój głupi braciszek by
tego chciał. Ale jeśli ja tu będę, nie podchodź. Nienawidzę cię. – mówi, po
czym odchodzi przykucając obok nagrobka
-Cześć stary- prycha
-Idź.. –mówi do mnie, więc posłusznie odchodzę. Nie chcę go
rozwścieczyć. Nie wiem co może zrobić. Nawet do końca nie wiem, do czego jest
zdolny. Zakładam kaptur na głowę, a dłonie wkładam w cieplutkie kieszenie mojej
bluzy. Kiedy przechodzę przez starą bramę, ostatni raz się odwracam. Wciąż kuca
obok niego. Jedyną rzeczą jaka mnie w tej chwili przyciąga jest to co robi.
Podnosi głowę do góry, a jego wzrok pada na mnie. Jesteśmy daleko od siebie,
ale przysięgam, że na jego policzkach widzę łzy. Ociera swój policzek, po czym
natychmiast odwraca wzrok.
Szok..
Po raz pierwszy i zapewne po raz ostatni, widziałam go w
takim stanie. Liam płakał.. a to oznacza, że jednak ma serce… które nie do
końca jest z kamienia…
Po powrocie do mieszkania, od razu wracam do swojego pokoju.
Zamykam się w nim i wchodzę na łóżko. Zupełnie tak jak robię to od chwili
wypadku. Podkulam nogi pod brodę i opieram się o zimną ścianę. Cieszę się, że
wujka praktycznie w ogóle nie ma w domu. Ciągle pracuje, co pozwala mi spędzać
dni tak jak chcę. W samotności.
Jestem sama. W każdym tego słowa znaczeniu. Bez miłości, bez
bliskich-oprócz wujka, bez przyjaciół, bez poczucia, że dla kogoś się liczysz,
bez osoby, która od długiego czasu była wszystkim co masz.
Przyjaciół było wiele, ale wszyscy byli mili tylko dlatego,
że byłam z Jonathanem. Co z tego, że wydawało mi się iż dziewczyny naprawdę
mnie polubiły…. teraz nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać… Prawda jest
taka, że jedyną osobą, z którą rozmawiałam dłużej niż minutę jest Liam. I chodź
ta rozmowa była przepełniona złością i nienawiścią jestem zaskoczona, że
pozwolił mi przychodzić na cmentarz… i szczerze mówiąc, jestem mu za to
wdzięczna.
-Julia!- słyszę wołanie z salonu. Cholera! Dlaczego wujek
wrócił z pracy tak wcześnie?
-Julia do salonu. Musimy porozmawiać.- powiedział, uchylając
drzwi od mojego pokoju.
-No chodź, nie każ się prosić- uśmiechnął się wchodząc dalej
i wyciągając rękę w moją stronę.
-Po co?- pytam
-Już mówiłem słonko. Musimy porozmawiać- wzdycha, więc
wstaję i daję mu się zaprowadzić do salonu
-Siadaj- wskazuje na kanapę, a sam siada na fotel
naprzeciwko
-Więc?- pytam
-Skarbie, wiem co się stało. Jonathan…- zaczyna
-Nie chcę o tym mówić. O co chodzi?- pytam, chcąc zmienić
temat. Wzdycha, po czym zaczyna od początku
-Dostałem propozycję wyjazdu. Będę pracował na tym samym
stanowisku co tutaj. Tylko, że w Dublinie.
-Co?!- krzyczę
-Wyjeżdżam do Irlandii- oznajmia
-Co? Kiedy? Jak? A co ze mną?- jestem przerażona. Jest
jedyną osobą jaka mi została. Nie poradzę sobie jeszcze bez niego
-Spokojnie- uspokaja mnie
-Wszystko jest już załatwione. Zostaniesz w Londynie.
Zamieszkasz z Panią Payne- zaczyna…
Co? Ooo nie… co to, to nie
-Co ty mówisz?- wzdrygam się
-Wiesz, że jest to moja dobra, bardzo dobra przyjaciółka.
Wiedziała o moim wyjeździe już od miesiąca..
-Wiedziałeś o tym od miesiąca?!- przerywam mu
-Tak. Obiecała, że się tobą zajmie. Dzisiaj zaczniemy
przewozić tam twoje rzeczy. Za dwa dni wylatuję do Irlandii- tłumaczy mi
-Nie mogę jechać z tobą?- pytam z nadzieją
-Przyjedziesz do mnie. Ale nie prędzej niż za jakieś… pół
roku. Muszę tam wszystko pozałatwiać. Przygotować się na twój przyjazd. Znaleźć
dobre mieszkanie i tak dalej… nie zostawię cię tutaj, tego się nie obawiaj.
Będziemy się kontaktować. Obiecuję- uśmiecha się
-Nie mogę zostać w tym mieszkaniu, sama?- pytam
-Nie. Muszę sprzedać to mieszkanie.- wyjaśnia
-Damy radę?- pyta, wystawiając swojego małego palca w geście
obietnicy. Spoglądam na niego przez chwilę..
-Damy- uśmiecham się słabo i splatam nasze małe palce. Wujek
namawia mnie na szybkie spaghetti, po czym zabieramy się za pakowanie moich
ubrań. Nie cieszę się z tego. Tutaj było wszystko. Wszystkie wspomnienia. Nie
chcę się wyprowadzać. Ale skoro wujek wyjeżdża, to tak musi być. Ważne jest to,
że zabierze mnie ze sobą. Że wyjadę do niego prędzej czy później, a tam zacznę
nowe życie. Pakowanie zajmuje nam około 4 godzin. Kiedy moje wszystkie rzeczy
spakowane są w walizki, a książki i inne akcesoria znajdują się w pudłach,
wujek zanosi je do samochodu i zawozi mnie do domu Paynów. To będzie koszmar.
Tak naprawdę nigdy tam nie byłam. Jonah miał swoje mieszkanie i nie utrzymywał
z matką zbytnio kontaktów. I mam
nadzieję, że Liam też tam nie mieszka. Kiedy wjeżdżamy na posesję, przy schodach
wita nas Pani Payne
-Witajcie- uśmiechnęła
się delikatnie, po czym uściskała mnie krótko
-Dzień dobry- powiedziałam cicho i spuściłam głowę….
Jego mama spojrzała na mnie, rozpoznając bluzę swojego
syna..
-Przepraszam, że nie byłam na pogrzebie- wyszeptałam, a ona
ponownie mnie przytuliła
-Nie przejmuj się dziecko. Będzie dobrze. Musi być, bo on
tego chciał- powiedziała mi do ucha i poprowadziła nas do domu
-Tutaj będzie twój pokój- wskazała na pomieszczenie na
pierwszym piętrze.
-Jest śliczny. Dziękuję-mówię, a wujek ustawia rząd walizek
tuż przy ścianie.
-Masz tutaj małą garderobę i własną łazienkę- Karen
poinformowała mnie i wyszła razem z wujkiem, zostawiając mnie samą. Westchnęłam
i usiadłam na miękkim łóżku. Więc tak to będzie teraz wyglądać.. to tutaj
spędzę najbliższe pół roku.. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i podeszłam do
okna, z którego było widać niewielki ogród.
-Julia!- usłyszałam z dołu, więc otworzyłam drzwi i zaczęłam
schodzić na parter….
O cholera… on jednak tutaj mieszka
-Liam spójrz kto z nami zamieszka. Julia będzie miała pokój
obok ciebie- powiedziała do niego, a on spojrzał na mnie..
Był wściekły. Śmiało mogłam to stwierdzić….
przepraszam za tak ogromne opóźnienie rozdziału...
mam nadzieję że ten wam się spodobał... chociaż trochę ;)
jeśli już tutaj jesteś i czytasz... to proszę zostaw komentarz :)
Mrs.Horan
Opóźnienie ale jestem!! Cudownie piszesz życzę dużo weny ♡♡
OdpowiedzUsuń