niedziela, 5 października 2014

Rozdział 3- "Nie obchodzi mnie co czujesz.. "



Jonathan.. po wyjściu Liama ze szpitala pozwolono mi się z nim pożegnać, wtedy widziałam go po raz ostatni…
Dwa dni temu…
Dwa dni temu odbył się jego pogrzeb…
Nie poszłam. Nie mogłam. Liam nie pozwolił mi na to, a ja… Nie chcę mieć go za wroga, choć pewnie już tak jest.. 
To boli. Cholernie boli myśl, że nie mogłam z nim tam być. Nie mogłam pożegnać go tak jak należałoby to zrobić. Bałam się tych spojrzeń… bólu, smutku i nienawiści w ich oczach skierowanych w moją stronę…
7:00..
Kolejny dzień, zaczął się tak jak wczoraj.. i przedwczoraj.. i kilka dni wstecz..
Zrzuciłam z siebie koc i w końcu wstałam z niewygodnego parapetu. Wytarłam oczy i ruszyłam do łazienki. Jak wyglądałby mój normalny dzień?
Pewnie wciąż bym spała. Nie sama.. z Jonathanem. Później pewnie zabrałby mnie gdzieś. Może w jego ulubione miejsce? Może pomagałabym mu w naprawie jego ukochanego samochodu? Może siedzielibyśmy tutaj, oglądając filmy? Nie wiem.. nigdy się nie dowiem..
Stanęłam przed lustrem i po raz kolejny spojrzałam w swoje zmęczone, zapłakane i opuchnięte oczy. Wrak człowieka… właśnie tym teraz jestem. Westchnęłam, po czym zdjęłam z siebie koszulkę i spodenki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w kucyk, po czym umyłam zęby. Daruję sobie makijaż, nie muszę się nikomu podobać. Nie mam na to siły. Podeszłam do mojej szafy po czym wyciągnęłam z niej stare, czarne dżinsy i ulubioną, luźną koszulkę. Zamknęłam szafę, po czym podeszłam do fotela i zabrałam z niej bluzę Jonathana. Noszę ją praktycznie codziennie. Nie potrafię przestać. Przecież tylko to mi zostało…
Wyszłam ze swojego pokoju i od razu podeszłam do drzwi frontowych. Założyłam stare trampki i wyszłam z mieszkania, w kierunku cmentarza. Po drodze kupiłam mały bukiecik kwiatów i zaniosłam go na grób Jonathana. Jestem tu pierwszy raz. Pierwszy, ale nie ostatni. Klękam przy nim i układam bukiecik tuż przy tabliczce.
-Skarbie… -łkam cicho i przejeżdżam dłonią po jego imieniu
-Przepraszam, że nie przyszłam. Powinnam tutaj być. Mimo wszystko prawda? Bałam się.. wiesz, że nikt z twoich znajomych mnie nie lubił. Wiesz… Liam twierdzi, że to moja wina. Ma rację. Nie powinnam cię zostawiać. Ale powiedział mi. Chciałeś mi się oświadczyć? Naprawdę Jonathan? –zapytałam, ocierając łzy
-Wiesz, że bym się zgodziła, prawda? Kocham cię. Zawsze będę. Dlaczego odszedłeś? Dlaczego?- płaczę, po czym jeszcze bardziej się kulę, zakrywając twarz dłońmi.
-Co mam teraz zrobić? Tylko przy tobie czułam się bezpiecznie, normalnie. Wiedziałam, że byłam kochana. Z resztą.. zawsze mi to powtarzałeś. –uśmiecham się delikatnie
-Tęsknię. Tęsknię za tobą Jonah.. za twoim głosem, uśmiechem, dotykiem, zapachem… za wszystkim i…
-Co ty tutaj do kurwy robisz?!- słyszę za sobą, więc natychmiast podnoszę głowę
-J..ja..- jąkam się wstając na nogi i strzepując piach z moich kolan
-Chyba mówiłem ci, żebyś się tutaj nie pojawiała!- Liam wrzeszczy na mnie, pochodząc bliżej.
-Ja.. miałam nie przychodzić na pogrzeb… Musiałam…- zaczynam, ale mi przerywa
-Nie obchodzi mnie co musiałaś. Wynoś się stąd- syczy, a ja nawet nie mam na tyle odwagi, żeby na niego spojrzeć
-Liam..- zaczynam
-Zamknij się.. idź stąd!- po raz kolejny podnosi głos, a starsza kobieta kilka metrów dalej spogląda na nas ze smutkiem.
-Proszę cię…- łkam i zaczynam wycierać cieknące łzy. Kiedy widzę, że Liam podchodzi coraz bliżej, chcę się odsunąć, ale nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Chłopak staje tak blisko mnie, że prawie stykamy się nosami, po czym chwyta za mój podbródek, pociągając go w górę tak, żebym na niego spojrzała
-Spójrz- syczy, kiedy siłą kieruje moją twarz w kierunku nagrobka
-Mój brat. Leży tam. Przez ciebie. Mówiłem ci, żebyś zniknęła mi z oczu, żebyś nigdy więcej nie stanęła mi na drodze. Jak śmiesz się tutaj pojawiać…- jestem przerażona, kiedy po raz kolejny kieruje mną tym razem tak, żeby spojrzeć na niego. Wprost w jego brązowe rozwścieczone oczy.
-Tak bardzo zależy ci na tym, żeby być moim wrogiem? Dlaczego? Po jaką cholerę tutaj jesteś?- pyta
-Bo go kocham Liam. Kocham go tak jak ty. Proszę cię pozwól mi. Pozwól mi tutaj przychodzić. Tylko tutaj. Obiecuję, że nigdzie więcej mnie nie zobaczysz. Nie spotkamy się. Będę cię unikać. Tylko pozwól mi..błagam- łkam, a on w końcu puszcza mój podbródek. Liam spogląda na ziemię, po czym przenosi wzrok na bukiecik, który przyniosłam.
-Rób co chcesz… mam to gdzieś rozumiesz? Nie obchodzi mnie co czujesz.. Ja nie chcę cię tu widzieć. Przychodź. Może mój głupi braciszek by tego chciał. Ale jeśli ja tu będę, nie podchodź. Nienawidzę cię. – mówi, po czym odchodzi przykucając obok nagrobka
-Cześć stary- prycha
-Idź.. –mówi do mnie, więc posłusznie odchodzę. Nie chcę go rozwścieczyć. Nie wiem co może zrobić. Nawet do końca nie wiem, do czego jest zdolny. Zakładam kaptur na głowę, a dłonie wkładam w cieplutkie kieszenie mojej bluzy. Kiedy przechodzę przez starą bramę, ostatni raz się odwracam. Wciąż kuca obok niego. Jedyną rzeczą jaka mnie w tej chwili przyciąga jest to co robi. Podnosi głowę do góry, a jego wzrok pada na mnie. Jesteśmy daleko od siebie, ale przysięgam, że na jego policzkach widzę łzy. Ociera swój policzek, po czym natychmiast odwraca wzrok.
Szok..
Po raz pierwszy i zapewne po raz ostatni, widziałam go w takim stanie. Liam płakał.. a to oznacza, że jednak ma serce… które nie do końca jest z kamienia…

Po powrocie do mieszkania, od razu wracam do swojego pokoju. Zamykam się w nim i wchodzę na łóżko. Zupełnie tak jak robię to od chwili wypadku. Podkulam nogi pod brodę i opieram się o zimną ścianę. Cieszę się, że wujka praktycznie w ogóle nie ma w domu. Ciągle pracuje, co pozwala mi spędzać dni tak jak chcę. W samotności.
Jestem sama. W każdym tego słowa znaczeniu. Bez miłości, bez bliskich-oprócz wujka, bez przyjaciół, bez poczucia, że dla kogoś się liczysz, bez osoby, która od długiego czasu była wszystkim co masz.
Przyjaciół było wiele, ale wszyscy byli mili tylko dlatego, że byłam z Jonathanem. Co z tego, że wydawało mi się iż dziewczyny naprawdę mnie polubiły…. teraz nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać… Prawda jest taka, że jedyną osobą, z którą rozmawiałam dłużej niż minutę jest Liam. I chodź ta rozmowa była przepełniona złością i nienawiścią jestem zaskoczona, że pozwolił mi przychodzić na cmentarz… i szczerze mówiąc, jestem mu za to wdzięczna.
-Julia!- słyszę wołanie z salonu. Cholera! Dlaczego wujek wrócił z  pracy tak wcześnie?
-Julia do salonu. Musimy porozmawiać.- powiedział, uchylając drzwi od mojego pokoju.
-No chodź, nie każ się prosić- uśmiechnął się wchodząc dalej i wyciągając rękę w moją stronę.
-Po co?- pytam
-Już mówiłem słonko. Musimy porozmawiać- wzdycha, więc wstaję i daję mu się zaprowadzić do salonu
-Siadaj- wskazuje na kanapę, a sam siada na fotel naprzeciwko
-Więc?- pytam
-Skarbie, wiem co się stało. Jonathan…- zaczyna
-Nie chcę o tym mówić. O co chodzi?- pytam, chcąc zmienić temat. Wzdycha, po czym zaczyna od początku 
-Dostałem propozycję wyjazdu. Będę pracował na tym samym stanowisku co tutaj. Tylko, że w Dublinie.
-Co?!- krzyczę
-Wyjeżdżam do Irlandii- oznajmia
-Co? Kiedy? Jak? A co ze mną?- jestem przerażona. Jest jedyną osobą jaka mi została. Nie poradzę sobie jeszcze bez niego
-Spokojnie- uspokaja mnie
-Wszystko jest już załatwione. Zostaniesz w Londynie. Zamieszkasz z Panią Payne- zaczyna…
Co? Ooo nie… co to, to nie
-Co ty mówisz?- wzdrygam się
-Wiesz, że jest to moja dobra, bardzo dobra przyjaciółka. Wiedziała o moim wyjeździe już od miesiąca..
-Wiedziałeś o tym od miesiąca?!- przerywam mu
-Tak. Obiecała, że się tobą zajmie. Dzisiaj zaczniemy przewozić tam twoje rzeczy. Za dwa dni wylatuję do Irlandii- tłumaczy mi
-Nie mogę jechać z tobą?- pytam z nadzieją
-Przyjedziesz do mnie. Ale nie prędzej niż za jakieś… pół roku. Muszę tam wszystko pozałatwiać. Przygotować się na twój przyjazd. Znaleźć dobre mieszkanie i tak dalej… nie zostawię cię tutaj, tego się nie obawiaj. Będziemy się kontaktować. Obiecuję- uśmiecha się
-Nie mogę zostać w tym mieszkaniu, sama?- pytam
-Nie. Muszę sprzedać to mieszkanie.- wyjaśnia
-Damy radę?- pyta, wystawiając swojego małego palca w geście obietnicy. Spoglądam na niego przez chwilę..
-Damy- uśmiecham się słabo i splatam nasze małe palce. Wujek namawia mnie na szybkie spaghetti, po czym zabieramy się za pakowanie moich ubrań. Nie cieszę się z tego. Tutaj było wszystko. Wszystkie wspomnienia. Nie chcę się wyprowadzać. Ale skoro wujek wyjeżdża, to tak musi być. Ważne jest to, że zabierze mnie ze sobą. Że wyjadę do niego prędzej czy później, a tam zacznę nowe życie. Pakowanie zajmuje nam około 4 godzin. Kiedy moje wszystkie rzeczy spakowane są w walizki, a książki i inne akcesoria znajdują się w pudłach, wujek zanosi je do samochodu i zawozi mnie do domu Paynów. To będzie koszmar. Tak naprawdę nigdy tam nie byłam. Jonah miał swoje mieszkanie i nie utrzymywał z matką zbytnio kontaktów. I  mam nadzieję, że Liam też tam nie mieszka. Kiedy wjeżdżamy na posesję, przy schodach wita nas Pani Payne
-Witajcie-  uśmiechnęła się delikatnie, po czym uściskała mnie krótko
-Dzień dobry- powiedziałam cicho i spuściłam głowę….
Jego mama spojrzała na mnie, rozpoznając bluzę swojego syna..
-Przepraszam, że nie byłam na pogrzebie- wyszeptałam, a ona ponownie mnie przytuliła
-Nie przejmuj się dziecko. Będzie dobrze. Musi być, bo on tego chciał- powiedziała mi do ucha i poprowadziła nas do domu
-Tutaj będzie twój pokój- wskazała na pomieszczenie na pierwszym piętrze.
-Jest śliczny. Dziękuję-mówię, a wujek ustawia rząd walizek tuż przy ścianie.
-Masz tutaj małą garderobę i własną łazienkę- Karen poinformowała mnie i wyszła razem z wujkiem, zostawiając mnie samą. Westchnęłam i usiadłam na miękkim łóżku. Więc tak to będzie teraz wyglądać.. to tutaj spędzę najbliższe pół roku.. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i podeszłam do okna, z którego było widać niewielki ogród.
-Julia!- usłyszałam z dołu, więc otworzyłam drzwi i zaczęłam schodzić na parter….
O cholera… on jednak tutaj mieszka
-Liam spójrz kto z nami zamieszka. Julia będzie miała pokój obok ciebie- powiedziała do niego, a on spojrzał na mnie..
Był wściekły. Śmiało mogłam to stwierdzić….






przepraszam za tak ogromne opóźnienie rozdziału... 
mam nadzieję że ten wam się spodobał... chociaż trochę ;) 
jeśli już tutaj jesteś i czytasz... to proszę zostaw komentarz :) 
Mrs.Horan 

1 komentarz:

  1. Opóźnienie ale jestem!! Cudownie piszesz życzę dużo weny ♡♡

    OdpowiedzUsuń